– My aktorzy, którzy tam graliśmy, byliśmy narażeni na ostracyzm środowiskowy motywowany grą polityczną i na wiele niemiłych słów od kolegów. W mediach pojawiały się głośne rezygnacje z ról – mówiła w audycji "Minęła dwudziesta" Dominika Figurska. Podkreślała, że praca przy filmie była dla niej czymś wyjątkowym.
– Praca na planie była świetna. Wszyscy sobie pomagali. Ciężka praca była przyjemnością. Byłam wzruszona na premierze filmu – mówiła. Chwaliła też profesjonalizm ekipy. – Rzadko kiedy zdarza się reżyser z taką klasą, z takim spokojem. Były bardzo trudne sceny do zagrania, które wymagały wielkiego skupienia – zaznaczała.
– Bardzo mi się film podobał. Byłam wzruszona od pierwszej minuty do końca. Uważam, że kino to są emocje, ja tego oczekuję od dobrego kina i to odnalazłam w tym filmie – dodawała.
"To ogromne wyróżnienie, zaszczyt"
Wtórowała jej koleżanka z planu Aldona Struzik, która w filmie Smoleńsk grała żonę generała Błasika - Ewę. – Dla mnie to ogromne wyróżnienie, że dostąpiłam takiego zaszczytu i zostałam przez pana Antoniego wybrana – mówiła. – Film, jak słyszę od widzów wychodzących z kina, robi bardzo duże wrażenie. Wydaje mi się, że tylko osoby które nie mają w sobie pewnego rodzaju wrażliwości mogą wychodzić obojętne. „Smoleńsk” zrobił na mnie ogromne wrażenie – podkreślała.
Namawiała widzów do tego, by przed seansem zapomnieli o podziałach i o polityce. – Powinniśmy się skupić na tym, że jesteśmy jednak Polakami i powinniśmy mimo wszystko starać się o odrobinę otwartości na siebie samych. Wtedy byłoby nam w tej rzeczywistości trochę łatwiej – przekonywała.
Film "Smoleńsk" opisujący historię katastrofy rządowego tupolewa z 2010 roku był najczęściej oglądanym filmem podczas swojego premierowego weekendu. W ciągu pierwszych dni dzieło Antoniego Krauzego obejrzało 108 tys. Polaków.