Powrót do kina Krystyny Jandy z nagrodą na festiwalu Roberta Redforda

Powrót do kina Krystyny Jandy z nagrodą na festiwalu Roberta Redforda

Krystyna Janda
Krystyna Janda Źródło: Newspix.pl / KONRAD KOCZYWAS / FOTONEWS
Rola Krystyny Jandy w „Słodkim końcu dnia” została wyróżniona Nagrodą Specjalną Jury za Aktorstwo na festiwalu Sundance, jednej z najważniejszych na świecie imprez poświęconych kinu niezależnemu. Film Jacka Borcucha jest intrygującym głosem w dyskusji o kształcie współczesnej Europy.

„Słodki koniec dnia” mocno wybrzmiał w Międzynarodowym Konkursie Dramatycznym stworzonego przez Roberta Redforda festiwalu Sundance. Krytyk z wpływowego „The Screen Daily” chwalił film za „subtelną narrację i zniewalające aktorstwo Jandy, które tworzą wdzięczny film, angażujący uwagę widza i często bardzo poruszający”. Na portalu ION Cinema Nicholas Bell pisał, że „Słodki koniec dnia” jest „doskonale napisany i zagrany”. Publiczność, która przyjęła polską produkcję oklaskami, doceniła nastrój i estetykę ekranowej opowieści.

Surowe krajobrazy w niczym tu nie przypominają Toskanii z filmów „Tamte dni, tamte noce” czy „Ukryte piękno”. W Europie trwa kryzys uchodźczy, rosnący niepokój przed „innymi” daje się we znaki okolicznym mieszkańcom. A nastroje wzmaga zamach terrorystyczny w Rzymie.

Krystyna Janda gra Marię Linde, mieszkającą we Włoszech polską poetkę, laureatkę nagrody Nobla. Pod wpływem szokujących wiadomości ze stolicy kraju, bohaterka na uroczystości ku swojej czci wygłasza kontrowersyjne przemówienie o hipokryzji rządu. Jej słowa w jednych wywołują oburzenie, dla innych są wybrykiem, dla jeszcze innych – manifestacją prawa do wolności wypowiedzi. Dla samej Marii jednak najważniejsze jest to, co bliskie sercu – rodzina i dużo młodszy od niej Egipcjanin, który przed laty wyemigrował do Włoch. Nie chce włączać się w polityczną debatę o kryzysie europejskich wartości, nie zamierza też dać się wykorzystać politykom w ich grze o władze. Nie widzi siebie w roli autorytetu, tak desperacko potrzebnego w czasie chaosu.

– „Słodki koniec dnia” próbuje pokazać i temat uchodźców, i emocje z nim związane, zostawiając szeroki margines na domysły. Rysuje problemy, nie dając na nie odpowiedzi – mówi w rozmowie z „Wprost”, odtwórczyni głównej roli. – Film nie bez powodu dzieje się we Włoszech, czyli kraju który chyba ma najchlubniejszą w Europie kartę pomocy uchodźcom. A z drugiej strony, pojawia się tam wiele krytycznych głosów na temat tej pomocy. Ambicją scenariusza jest przedstawienie, jak skomplikowana stała się sytuacja, zarówno pod względem społecznym jak i osobistym.

Jacek Borcuch również podkreśla, że „Słodki koniec dnia” wyrósł z potrzeby opowiedzenia o współczesności bez stawiania prostych diagnoz i z przekonania o konieczności szukania rozwiązań trawiących Stary Kontynent kryzysów. Poetka, z jej moralnymi decyzjami i wycofaniem w prywatność, jak przekonuje reżyser, staje się tu metaforą Europy. A Krystyna Janda dodaje, że ważnym tematem rozmów z reżyserem filmu były prawa i misję artystów we współczesnym świecie. Co ciekawe, wycofująca się z życia publicznego Maria Linde jest przeciwieństwem grającej ją aktorki. – Rozumiem wahania mojej bohaterki, a jednocześnie i mnie szokują jej poglądy na zadania sztuki – mówi Janda. – Żydówka z rodzinnymi doświadczeniami Holokaustu, emigrantka z czasów stanu wojennego zostaje poetką traktującą swoją rolę artystki raczej jako enfante terrible świata, a nie jego sumienie?

Pełna relacja z festiwalu Sundance w nowym numerze tygodnika „Wprost”.


Ola Salwa, Park City

Czytaj też:
Będzie kontynuacja serialu „Plotkara”? Trwają rozmowy
Czytaj też:
Johnny Depp w roli legendarnego fotografa. Jest pierwsze zdjęcie z planu filmu „Minamata”
Czytaj też:
Tom Hanks obejmuje... Toma Hanksa? Nietuzinkowy pomysł na ukazanie, jak zmieniły się gwiazdy