„Gra o tron”. Odtwórczyni roli Melisandre pokazała niesamowite efekty charakteryzacji

„Gra o tron”. Odtwórczyni roli Melisandre pokazała niesamowite efekty charakteryzacji

Proces postarzania serialowej Melisandre
Proces postarzania serialowej MelisandreŹródło:Instagram / leavecaricealone
Carice van Houten, czyli serialowa Melisandre, pokazała na Instagramie kilka zdjęć zrobionych podczas tworzenia „Gry o tron” dla HBO. Pochwaliła pracę charakteryzatorów, dzięki którym mogliśmy oglądać starszą wersję Czerwonej Kapłanki.

Postać Melisandre w  swój wiecznie młody wygląd zawdzięczała magii zamkniętej w naszyjniku. Kilka razy zdarzyło się jej jednak go zdejmować. Wówczas swoje czary przy twarzy Carice van Houten musieli odprawiać specjaliści od charakteryzacji. Holenderska aktorka zdradziła, że czasami jej przemiana w staruszkę zajmowała nawet 5,5 godziny. Ogrom pracy nad jej charakteryzacją możemy wyobrazić sobie o wiele łatwiej dzięki zamieszczonym na  zdjęciom. Co ważne podkreślenia, modyfikacjom poddawano nie tylko twarz aktorki, ale także jej dłonie. Zobaczcie sami, jak bardzo efekt końcowy różnił się od zwykłego wyglądu van Houten.

Czytaj też:
60 najlepszych memów z wszystkich sezonów „Gry o tron”. Przeżyjmy to jeszcze raz

Zakończenie „Pieśni lodu i ognia”

George Martin na swoim blogu odniósł do pytań fanów, którzy zastanawiają się, czy „Pieśń lodu i ognia” skończy się tak samo jak serial „Gra o tron”. Na tak postawione pytanie odpowiada, że „i tak, i nie”. „Pracuję w innym medium niż David i Dan. Oni mieli sześć godzin na ostatni sezon. Ja spodziewam się, że dwie ostatnie książki zajmą 3000 stron maszynopisu … A jeśli potrzebnych będzie więcej stron, rozdziałów i scen, dodam je” – zapewnia Martin.

Pisarz przypomniał, że w jego książkach występują postacie, które w ogóle nie pojawiły się na ekranie, i takie, które zginęły w serialu, ale nadal żyją na kartach powieści. Jako przykład podał Lady Stoneheart, Victariona Greyjoya, czy Aegona VI. I właśnie te postacie mogą spowodować "efekt motyla" przez który wydarzenia w powieści potoczą się zupełnie inaczej niż w serialu. Martin zagwarantował też, że kiedy skończy „Wichry Zimy” i „Sen o Wiośnie”, to czytelnicy poznają los wszystkich postaci, niezależnie od tego, czy są bardziej, czy mniej ważne.

Autor sagi stwierdził, że uważa za niemądry spór o to, które zakończenie będzie bardziej kanoniczne. „Książka czy serial, które zakończenie będzie tym „prawdziwym”? To głupie pytanie” – twierdzi pisarz. – „Napiszę to, a wy to przeczytacie. Wtedy każdy będzie mógł podjąć decyzję i kłócić się o to w internecie”. – zakończył swój wpis.

„Wichry zimy”

Pisanie „Wichrów zimy” bardzo przeciąga się w czasie. Już w 2012 roku George R.R. Martin zapowiadał, że chciałby skończyć prace do 2014 roku. Od tamtej pory przewidywana data premiery wielokrotnie się przesuwała. Nigdy też nie została podana jej oficjalna data. Ostatnio pisarz zadeklarował, że zrobi wszystko, by „Wichry zimy” pojawiły się w przyszłym roku, przed konwentem w Nowej Zelandii, na którym ma być gościem. Impreza World Science Fiction Convention w Wellington ma odbyć się na przełomie lipca i sierpnia 2020 roku.

Warto przypomnieć, że prace nad pierwszym tomem cyklu „Pieśń lodu i ognia”, czyli książką „Gra o tron” Martin zaczął już w 1991 roku. Książka ostatecznie została wydana w 1996 roku i od tamtej pory systematycznie co kilka lat wychodzą jej kolejne tomy. Fani, którzy od lat czekają na kolejne części cyklu obawiają się, że 70-letni George R.R. Martin może nie być już w stanie napisać ostatnich dwóch tomów cyklu.

Czytaj też:
Aktor „Gry o tron” przewidział zakończenie serialu. Mówił o tym... 4 lata przed premierą

Galeria:
Charakteryzacja Melisandre z "Gry o tron" jako staruszki