Złoty coraz bliżej dna

Złoty coraz bliżej dna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Analitycy walutowi uważają, że w najbliższym czasie nie będzie widoków na poprawę sytuacji EN
Złoty spada, a euro, pnąc się w górę, zaczyna się zbliżać do historycznych rekordów z początków kryzysu w 2009 roku, kiedy trzeba było za nie płacić niemal 5 zł.
Wczoraj nad ranem za jedno euro trzeba było zapłacić prawie 4,6 zł, a dolar kosztował 3,53 zł. Pod wieczór kurs ustabilizował się na poziomach ? odpowiednio ? około 4,55 zł oraz 3,5 zł. A przypomnijmy, że jeszcze w połowie tego roku euro kosztowało około 4 zł. ? Znajdujemy się coraz bliżej poziomów, po przekroczeniu których użycie pojęcia 'kryzys walutowy' będzie już uprawnione ? komentuje Karolina Kamińska, specjalista rynku walutowego w City Index.

Jej zdaniem, paradoksem jest to, że złoty, jako waluta relatywnie mocnej gospodarki, znajduje się obecnie pod tak silną presją. Ekspertka przewiduje jednak, że kurs naszego pieniądza jeszcze przez jakiś czas, a co najmniej do końca grudnia, będzie bardzo zmienny i niespokojny.

Również inni analitycy walutowi zwracają uwagę, że w najbliższym czasie nie będzie widoków na poprawę sytuacji. Jako główny powód tak mocnego osłabienia polskiej waluty wskazują nie jej rzeczywistą słabość, a ogromną niepewność inwestorów co do dalszego rozwoju sytuacji w strefie euro. Kolejnym czynnikiem miałoby być osłabienie europejskiej waluty w stosunku do dolara.

? To efekt paniki europejskiej. Przy takiej zmienności inwestorzy działają niestety pod bardzo silnym wpływem emocji. W efekcie, w tej chwili zarówno złoty, jak i nasze obligacje uznawane są za bardzo ryzykowne ? dodaje Kamińska.

Eksperci PKPP Lewiatan zwracają uwagę, że tak niski kurs naszej waluty i tak duża jego niestabilność to zła wiadomość dla polskiej gospodarki. Przedsiębiorcy za najważniejsze ryzyko w swojej działalności uznają bowiem silne wahania kursów walut. To one zwiększają bowiem niepewność związaną z prowadzeniem biznesu.

? Bardziej stabilny kurs byłby oczywiście korzystniejszy. Ale ja nie rozdzierałbym z tego powodu szat, bo słaby złoty jest jednak korzystny dla eksporterów i zacierają oni ręce ? mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Jednak nawet eksporterzy nad osłabienie złotego przedkładają większą stabilność jego kursu.

Słaby złoty dodatkowo niesie jeszcze dwa niebezpieczeństwa. Po pierwsze, gospodarstwa domowe, które zaciągnęły kredyty w walutach obcych, będą zmuszone do coraz większych wydatków na ich obsługę. To z kolei odbija się na kondycji finansowej klientów banków i ogranicza konsumpcję. A to właśnie popyt wewnętrzny jest dotychczas głównym motorem rozwoju naszej gospodarki. Taka sytuacja w dłuższym okresie może zagrozić osłabieniem dynamiki PKB.

Po drugie zaś, zbyt duże osłabienie złotego może zagrozić poziomowi naszego długu publicznego w relacji do PKB. Skutkiem może być przekroczenie drugiego progu ostrożnościowego. To w kolejnym roku mogłoby zmusić rząd do ostrych działań budżetowych.

Dlatego też analitycy i specjaliści od rynku walutowego sądzą, że w najbliższym czasie można się spodziewać agresywnych interwencji ze strony NBP czy BGK.