Wojna rumuńsko-bułgarska z Szekspirem w tle

Wojna rumuńsko-bułgarska z Szekspirem w tle

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mladen Petrov, dziennikarz „Bloomberg Businessweek Polska” Magda Braniewska
Nadgorliwy minister, telewizyjne kamery, flesze aparatów, las mikrofonów i wojna wisi na włosku. Na szczęście krótka i zupełnie nieszkodliwa pisze Mladen Petrov, dziennikarz „Bloomberg Businessweek Polska”.
Mniej niż 48 godzin. Tyle trwała zakończona wczoraj... wojna bułgarsko-rumuńska czy ? jak kto woli ? rumuńsko-bułgarska. Liczba rannych i zabitych ? 0. Zapewne nic Państwo nie słyszeli o tym wydarzeniu. W Polsce mało kto śledzi bułgarskie i rumuńskie media, a tylko one zwróciły uwagę na tę wojnę. A raczej wojenkę.

Czasy i rządy się zmieniają, bułgarsko-rumuńskie komisje spotykają się, ale problem, choć minęło już prawie 20 lat, wciąż pozostaje nierozwiązany. Chodzi o 17 km² spornego obszaru na Morzu Czarnym. Do kogo należy? Do Bułgarii? A może jednak do Rumunii? Wciąż nie wiadomo. Dotychczas nie udało się tego ustalić i zdaje się, że rządowym wysłannikom obu stron chyba nawet nie zależało na tym, by doprowadzić sprawę do końca. Dlaczego bowiem rezygnować z możliwości ponownego zobaczenia starych znajomych (rozmowy trwają przecież od dwóch dekad), skoro ? jak wynika z oficjalnych oświadczeń ? atmosfera tych bułgarsko-rumuńskich spotkań zawsze była przyjacielska. Ostatnie takie rozmowy w miłej atmosferze odbyły się pod koniec ubiegłego roku.

Jakież musiało być zdziwienie członków obu komisji po dwóch stronach Dunaju, kiedy w środę usłyszeli nieoczekiwane oświadczenie szefa rumuńskiej dyplomacji, który ogłosił, że jego kraj ma arcypilną sprawę do załatwienia z Bułgarią. ? 17 km²  to niedużo, ale ten spór dotyczy dwóch europejskich państw, ściśle ze sobą współpracujących, ze wspólnymi interesami w wielu obszarach. Nie rozumiem, dlaczego tej sprawy nie można rozwiązać bardzo szybko ? powiedział Cristian Diaconescu, minister spraw zagranicznych Rumunii.

Zapał ministra nie dziwi. Diaconescu objął stanowisko pod koniec stycznia i najwyraźniej wciąż ma bardzo dużo energii. Być może nawet zbyt dużo, na co może wskazywać wygłoszone jakby przy okazji kolejne oświadczenie. Minister stwierdził, że należy się bardzo poważnie przyjrzeć sytuacji mniejszości rumuńskiej w Bułgarii. Po tych słowach zawrzało! Nie tylko dlatego, że ostatni spis powszechny wykazał, iż w Bułgarii mieszka mniej niż 1 tys. osób przyznających się do rumuńskiego pochodzenia, a do dyspozycji mają własną Cerkiew i szkołę.

Zawrzało, ponieważ Bułgarzy i Rumuni zawsze mieli dużo spraw do załatwienia między sobą. Jakich? Właśnie tego do końca nie wiadomo. Tak to już jest w tej części Europy. Pretensje rosną, ale mało kto zadaje sobie trud, żeby poznać powody, dla których dwa sąsiadujące ze sobą kraje nie darzą się bezgraniczną miłością. Bułgarzy nie przepadają za Rumunami (w żartach nazywając ich 'biedniejszymi sąsiadami', choć Rumuni zarabiają więcej) i na odwrót. Dlaczego? Tego nikt nie wie. Tak się po prostu przyjęło. Wejście Bułgarii i Rumunii do Unii Europejskiej pomogło w zwalczaniu stereotypów. Kraje w końcu znalazły się po tej samej stronie barykady.

W historii najkrótszej wojny nowoczesnej Europy nie może zabraknąć... pieniędzy. Morze Czarne nie skrywa bowiem tylko pozostałości po Arce Noego (jak czasami się mówi), lecz także zasoby ropy i gazu. W 2009 r. Rumunia rozwiązała spór terytorialny z Ukrainą na swoją korzyść. Na tym dużo większym obszarze morskim Exxon Mobil i OMV znalazły później znaczące zasoby gazu.

? Rumunia nie ma sporu terytorialnego z Bułgarią, to wszystko nieporozumienie ? ogłosił w czwartek ambasador Rumunii w Sofii. I tak się wojna zakończyła. Wiele hałasu o nic. Bułgaria i Rumunia nadal zapraszają!