Amerykańska gospodarka wciąż w niebezpieczeństwie

Amerykańska gospodarka wciąż w niebezpieczeństwie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po trzech miesiącach nieprzerwanego przyrostu miejsc pracy w USA powyżej 200 tys. każdorazowo marzec zaskoczył słabym wynikiem 123RF
Za wcześnie otrąbiono koniec kryzysu. Amerykańska gospodarka wciąż jest zagrożona, oświadczył wczoraj na konferencji prezes Federalnej Rezerwy William Dudley. Taki wniosek wyciągnął z informacji Departamentu Pracy o nagłym spowolnieniu przyrostu miejsc pracy w marcu. Ameryka jest w potrzasku, komentuje dla Businesstoday.pl prof. Edward Haliżak.
Po trzech miesiącach nieprzerwanego przyrostu miejsc pracy w USA powyżej 200 tys. każdorazowo marzec zaskoczył słabym wynikiem. 120 tys. nowo zatrudnionych to o połowę mniej niż w lutym. W dodatku w tygodniu do 7 kwietnia odnotowano niespodziewanie dużą liczbę nowych podań o zasiłek dla bezrobotnych. Od początku kryzysu w USA etaty straciło 8,8 mln osób. Jak dotąd przywrócono zaledwie 3,6 mln miejsc pracy. Nadal ponad 12 mln Amerykanów jest bezrobotnych, a ponad 40 proc. z nich nie pracuje już sześć miesięcy i dłużej.

Rynek pracy w Stanach Zjednoczonych jest języczkiem u wagi rozwoju gospodarczego. Dlatego każdy ruch na nim jest wnikliwie analizowany. Nagłe wyhamowanie maszynki do tworzenia miejsc pracy, która, jak się wydawało, była już nakręcona, wywołało zaniepokojenie, że gospodarka wciąż stoi na bardzo słabych nogach.

Dudley obawia się, że poprawa na rynku pracy w styczniu i lutym była jedynie efektem łagodnej zimy, a nie rozkręcania się gospodarki. Fed szacuje, że w I kwartale PKB wzosło o 2,25 proc. w porównaniu z I kwartałem poprzedniego roku. Jest to wciąż za mało, aby pobudzić tkwiący w gospodarce potencjał. W ciągu kilku następnych miesięcy sytuacja może się pogorszyć, powiedział prezes.

Prof. Edward Haliżak, dyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych, uważa pesymizm Williama Dudleya za uzasadniony. ? Dla szefa Fed dwa parametry gospodarki amerykańskiej są kluczowe. Pierwszy to poziom długu publicznego, a drugi ? stopień zadłużenia gospodarstw domowych ? wylicza ekonomista. Dług publiczny USA sięga 100 proc. PKB i jest tym samym większy niż w większośći krajów strefy euro. To ciężar, który przytłacza gospodarkę. ? Ameryka jest w potrzasku. Z jednej strony musi oszczędzać, aby zmniejszyć dług publiczny, albo podnieść podatki. Z drugiej zaś ambicje imperialne Ameryki ograniczają możliwości cięć. Chodzi o utrzymanie obecności militarnej kraju poza granicami jako symbolu amerykańskiej potęgi ? twierdzi prof. Haliżak.

Jednak dyskusja w kampanii wyborczej ledwie dotyka tego problemu. Mitt Romney, główny kandydat Republikanów, mówi o obniżeniu podatków dla przedsiębiorstw. Drugi kandydat, obecny prezydent Barack Obama, nawołuje do zwiększenia podatków dla 1 proc. najbogatszych obywateli. Jednak złożona przez Demokratów w Kongresie ustawa o wprowadzeniu tej zmiany w systemie podatkowym, zwanej regułą Buffetta, ma marne szanse na przejście w głosowaniu (16 kwietnia) właśnie ze względu na opór partii opozycyjnej.

Drugi najważniejszy dla gospodarki USA wskaźnik makroekonomiczny, czyli zadłużenie gospodarstw domowych, też jest na niezwykle wysokim poziomie, wynoszącym 130 proc. ich dochodów. Co prawda Amerykanie zaczynają spłacać swój dług domowy, ale przywrócenie minimalnej równowagi w tym względzie ? do 100 proc. ich dochodów ? zajmnie co najmniej 2?3 lata. ? Szef Fed doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego utrzymuje niskie stopy procentowe. Jeśli Amerykanie spłacą swój dług, wtedy zaczną kupować więcej i zostanie uruchomiony motor napędowy amerykańskiej gospodarki ? podsumowuje prof. Haliżak.

We wczorajszej wypowiedzi prezydenta Fed pojawiła się sugestia, że gospodarka amerykańska będzie potrzebowała trzeciego zasilenia finansowego z Rezerwy Federalnej, zwanego w języku ekonomicznym quantitative easing. Ryszard Petru, doradca ekonomiczny demosEuropa, nie wierzy, aby do tego doszło. ? Wydaje mi się, że tak długo, jak nie będzie pewności, czy gospodarka wychodzi z recesji, Fed będzie zapewniał o możliwości jej finansowego doładowania. Ale stawiam na to, że tego nie zrobi. Te deklaracje są adresowane do rynków jako pozytywny sygnał. Uważam, że stymulowanie gospodarki dodrukowanymi pieniędzmi byłoby strategicznym błędem. Gospodarka potrzebuje rozwiązań, które właśnie uniezależniłyby ją od pomocy ze strony Rezerwy Federalnej ? wyjaśnia Petru.