Jeśli żadnej z siedmiu partii, które weszły do greckiego parlamentu po niedzielnych wyborach, nie uda się zawiązać koalicji i stworzyć rządu, w ciągu trzech tygodni powinny się odbyć nowe wybory. Ten scenariusz jest bardzo prawdopodobny, ponieważ Antonis Samaras z Nowej Demokracji zrezygnował z tworzenia rządu
Zgodnie z greckim prawem wyborczym jeśli żadne ugrupowanie nie uzyska większości głosów, zadanie utworzenia koalicji rządowej przypada partii, która zdobyła najwięcej mandatów. Ponieważ Nowa Demokracja, zwycięzca wyborów już zapowiedziała, że rzadu nie będzie w stanie stworzyć, misja tworzenia gabinetu przypadnie radykalnej lewicowej koalicji - Syrizie. Jeśli i ta nie stworzy rządu, pałeczkę przejmuje trzecia w kolejności pod względem liczby miejsc w parlamencie. I tak aż do końca listy. Może się zdarzyć, że nikomu się to zadanie nie powiedzie, a wtedy w ciągu trzech tygodni muszą zostać przeprowadzone nowe wybory.
Z układu sił w obecnym parlamencie wynika, że utworzenie koalicji będzie nie lada sztuką. Rzecz w tym, że gruba linia dzieli partie na te, które chcą kontynuacji reform i współpracy z władzami UE i MFW, oraz te, które dyktat oszczędnościowy Unii odrzucają. Jednak żadna ze stron nie złoży większości 151 mandatów w 300-osobowym parlamencie.
Pierwsza w kolejce do tworzenia rządu była konserwatywna Nowa Demokracja, która ma 108 mandatów. Najbardziej po drodze było jej z socjalistycznym Pasokiem, z którym od listopada rządziła po dymisji Jeoriosa Papandreu. Pasok zdobył jednak tylko 52 mandaty. Do stworzenia gabinetu zabrakło im dwóch głosów. Po lewej stronie są aż trzy partie: radykalna Syriza (52 miejsca), komunistyczna KKE (26 miejsc) oraz Demokratyczna Lewica (19 mandatów). Nie mają jednak większości mandatów, a poza tym nie wszystkie z nich chcą się wiązać z komunistyczno-trockistowską Syrizą. Na prawo natomiast są neonaziści Złotego Świtu (21 mandatów).
Z układu sił w obecnym parlamencie wynika, że utworzenie koalicji będzie nie lada sztuką. Rzecz w tym, że gruba linia dzieli partie na te, które chcą kontynuacji reform i współpracy z władzami UE i MFW, oraz te, które dyktat oszczędnościowy Unii odrzucają. Jednak żadna ze stron nie złoży większości 151 mandatów w 300-osobowym parlamencie.
Pierwsza w kolejce do tworzenia rządu była konserwatywna Nowa Demokracja, która ma 108 mandatów. Najbardziej po drodze było jej z socjalistycznym Pasokiem, z którym od listopada rządziła po dymisji Jeoriosa Papandreu. Pasok zdobył jednak tylko 52 mandaty. Do stworzenia gabinetu zabrakło im dwóch głosów. Po lewej stronie są aż trzy partie: radykalna Syriza (52 miejsca), komunistyczna KKE (26 miejsc) oraz Demokratyczna Lewica (19 mandatów). Nie mają jednak większości mandatów, a poza tym nie wszystkie z nich chcą się wiązać z komunistyczno-trockistowską Syrizą. Na prawo natomiast są neonaziści Złotego Świtu (21 mandatów).