Burza po słowach premiera Włoch

Burza po słowach premiera Włoch

Dodano:   /  Zmieniono: 
Najnowszą dyskusję w Niemczech sprowokował wywiad Montiego, opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika „Der Spiegel”. 123RF
Niemieccy politycy skrytykowali wczoraj premiera Włoch Mario Montiego, który w wywiadzie dla tygodnika „Der Spiegel” zasugerował, że w sprawach unijnych rządy powinny działać w sposób bardziej niezależny od parlamentów w swoich krajach.

Montiego za te słowa skrytykowała także Komisja Europejska- Unia Europejska jest oparta na zasadach i jeśli chodzi o przyjęcie i wdrożenie decyzji dotyczących instrumentów finansowych, to kraje same zdecydowały, że są jasne procedury, które muszą być przestrzegane. Decyzje podejmowane przez rządy w strefie euro muszą być przyjęte w procedurach krajowych i w pewnych krajach to wymaga akceptacji przez parlamenty narodowe - powiedział w poniedziałek rzecznik Komisji Europejskiej Olivier Bailly.

- W pełni szanujemy kompetencje parlamentów narodowych w tym procesie - dodał.Ostrzej zareagował rzecznik niemieckiego rządu Georg Streiter, który powiedział, że kanclerz Angela Merkel jest przeciwna osłabianiu roli parlamentów w sprawach UE.

- W przekonaniu kanclerz federalnej my w Niemczech zawsze dobrze radziliśmy sobie z odpowiednią proporcją poparcia parlamentu i udziału parlamentu" w polityce europejskiej - powiedział Streiter na konferencji prasowej. - A w ostatnim czasie dostaliśmy też pewne wskazówki od sądu konstytucyjnego, że udział parlamentu powinien być raczej większy niż mniejszy - dodał.

W podobnym tonie wypowiedział się szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle. - Parlamentarna kontrola polityki europejskiej nie podlega żadnej dyskusji - oświadczył minister. - Potrzebujemy wzmocnienia, a nie osłabienia demokratycznej legitymacji w Europie.

Jak podkreślił Westerwelle, sytuacja w zmagającej się z kryzysem UE jest zbyt poważna, by czynić z niej temat walki politycznej. - Ton debaty jest bardzo niebezpieczny - uznał, komentując powtarzane przez współrządzących Niemcami bawarskich chadeków z CSU żądania, by pogrążona w recesji Grecja wystąpiła ze strefy euro.

Najnowszą dyskusję w Niemczech sprowokował wywiad Montiego, opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika 'Der Spiegel'. Zdaniem włoskiego premiera parlamenty krajów członkowskich nie powinny zanadto ograniczać rządom pola manewru w walce z kryzysem w strefie euro. - Oczywiście każdy rząd musi kierować się decyzjami parlamentu. Ale każdy rząd ma też obowiązek wychowywać parlament (...) Gdyby rządy pozwalały parlamentom całkowicie związywać sobie ręce, nie zachowując dla siebie pola manewru, to rozpad Europy byłby bardziej prawdopodobny niż bliższa integracja - ocenił Monti. Słowa te oburzyły opozycyjnych niemieckich socjaldemokratów. - Narodowe parlamenty wzmacniają, a nie osłabiają akceptację dla euro i dla ratowania euro - powiedział wiceprzewodniczący frakcji SPD Joachim Poss w wywiadzie dla gazety 'Rheinische Post'. Ocenił, że najwyraźniej we Włoszech, po latach rządów premiera Silvio Berlusconiego 'zrozumienie parlamentaryzmu nieco ucierpiało'. Liberał Frank Schaeffler zauważył z kolei, że problemem UE nie jest zbyt wiele, ale zbyt mało demokracji i praworządności. - Monti chce rozwiązać swoje problemy kosztem niemieckiego podatnika i opakowuje to w lirykę europejską - powiedział Schaeffler.

Bawarska chadecja CSU zarzuciła premierowi Włoch 'zamach na demokrację'. - Pan Monti potrzebuje widocznie jasnej odpowiedzi, że my, Niemcy nie jesteśmy gotowi na likwidację naszej demokracji, aby sfinansować włoskie długi - powiedział sekretarz generalny CSU Alexander Dobrindt w rozmowie z portalem 'Welt Online'. - Nie możemy dopuścić do tego, by przez kryzys euro przewagę zyskali ci, którym przeszkadzają prawa parlamentu i demokratyczna kontrola - dodał. Montiego poparł natomiast eurodeputowanych rządzącej w Niemczech chadecji Elmar Brok. - Mario Monti ma całkowitą rację. Rządy potrzebują pola manewru w negocjacjach, jeśli chcą na nie wpływać - powiedział Brok. Dodał, że jeśli rządy działałyby ściśle według wytycznych parlamentów, kompromisy w Radzie UE byłyby niemożliwe, a Unia stałaby się niezdolna do działania. - Jeśli jednak rządy przesadzą, tracą większość parlamentarną - zastrzegł Brok, dodając, że pod kontrolą parlamentu muszą pozostać kwestie budżetowe.