Syndyk chce zwrócić pensje pracownikom Amber Gold. Oni boją się obierać listy z pieczątką parabanku

Syndyk chce zwrócić pensje pracownikom Amber Gold. Oni boją się obierać listy z pieczątką parabanku

Logo Amber Gold
Logo Amber Gold Źródło: Newspix.pl / fot. Michał Fludra
Syndyk masy upadłościowej Amber Gold odzyskał pierwsze pieniądze. Poszukuje obecnie byłych pracowników spółki, aby zwrócić im zaległe należności.

Józef Dębiński – syndyk masy upadłościowej Amber Gold poszukuje byłych pracowników parabanku. Chodzi o wypłatę zaległych należności. Priorytetem syndyka było zabezpieczenie pieniędzy, które miały trafić do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Zaległości względem byłych pracowników Amber Gold oszacowano na 928 tys. złotych. Drugi na liście priorytetów jest Urząd Skarbowy, któremu parabank zalega z kwotą 126 tys. zł. Reszta trafi do osób, które zainwestowały swoje oszczędności w piramidzie finansowej. Mają one otrzymać równowartość 10 proc. kwoty, które zainwestowały.

Masa upadłościowa warta niemal 70 mln

Syndyk szacuje, że masa upadłościowa po Amber Gold warta jest między 67-68 mln złotych. W jej skład wchodzą liczne nieruchomości, samochody służbowe oraz sprzęt biurowy. Obecnie syndyk czeka już tylko na zatwierdzenie planu podziału masy upadłościowej i szykuje się do wypłaty pierwszych środków. Jak twierdzi, już na samym początku napotkał problemy. Mimo że chce zwracać zaległe wypłaty byłym pracownikom parabanku, to ma problem, aby skontaktować się z częścią z nich. Józef Dębiński uważa, że część osób, widząc na kopercie z prośbą o kontakt, pieczątkę z napisem Amber Gold, odmawia przyjęcia korespondencji.

Jeśli nie uda się skontaktować z zainteresowanymi, pieniądze będą musiały trafić do sądowego depozytu. W takim wypadku ich późniejsza wypłata będzie się wiązała z koniecznością poniesienia kosztów ustanowienia depozytu.

Czym jest Amber Gold?

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji – nawet ponad 16 procent w skali roku. 13 sierpnia 2012 roku firma ogłosiła upadłość. Jej twórcy - Marcin P. i jego żona Katarzyna P. usłyszeli łącznie zarzuty dotyczące 14 przestępstw, w tym wyłudzenia.

Śledczy informowali, że z 800 milionów złotych wpłaconych do Amber Gold przez klientów jedynie 10 milionów złotych zostało rzeczywiście zainwestowane w złoto. Reszta środków wielokrotnie była przelewana na różne konta, by ukryć pochodzenie pieniędzy. Treść zarzutów przedstawionych małżeństwu mieści się na 3 tysiącach stron. Cały akt oskarżenia to z kolei niemal 9 tysięcy kart. Akta całego śledztwa mieszczą się natomiast na 16 tys. tomów.

Marcin i Katarzyna P. winni

Marcin i Katarzyna P. zostali uznani za winnych oszustwa, wprowadzenia w błąd klientów i prowadzenia działalności parabankowej bez zezwolenia. Sąd Okręgowy w Gdańsku ogłasza wyrok w sprawie Amber Gold, jednej z największych afer finansowych ostatnich lat.

Czytaj też:
Afera Amber Gold. Odczytywanie wyroku może potrwać kilka miesięcy

Źródło: WPROST.pl / gazeta.pl