Jakub Jaworowski, ekonomista BPH: Kryzys w strefie euro przyspiesza

Jakub Jaworowski, ekonomista BPH: Kryzys w strefie euro przyspiesza

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jakub Jaworowski, ekonomista Banku BPH Archiwum redakcji 
Inwestorzy będą nadal uzależnieni od obserwowania kolejnych posunięć polityków, co zawsze stwarza okazje do spekulacji i plotek. Politycy zaś na ratowanie strefy euro mają coraz mniej czasu.

Ciągle wydaje się, że bardziej nerwowo na rynkach już być nie może, a mimo to kolejne wydarzenia zwiększają niepewność i wywołują coraz to większe napięcia. Po tym, jak w ubiegłym tygodniu do rekordowych poziomów wzrosły koszty ubezpieczenia nawet niemieckiego długu, w najbliższych dniach należy się spodziewać kolejnych turbulencji. Nie zanosi się bowiem na szybkie rozwiązanie kryzysu, a jednocześnie decydenci będą występować publicznie i intensywnie debatować. To zawsze stwarza okazje do spekulacji oraz plotek, które, szczególnie w ostatnim czasie, mają przemożny wpływ na rynek.

Dziś spotka się Eurogrupa, czyli ministrowie finansów strefy euro, którym jak dotąd nie udało się porozumieć w sprawie walki z kryzysem i niewiele wskazuje, żeby tym razem miało być inaczej. Następnego dnia planują debatę ministrowie finansów z całej Unii Europejskiej, ale szanse na pozytywne wieści z tej konferencji są jeszcze mniejsze. Również w środę, a później jeszcze w czwartek, przemówi nowy prezes EBC Mario Draghi. Ponieważ wielu obserwatorów uważa, że to właśnie Europejski Bank Centralny jest jedynym ratunkiem dla utrzymania jedności strefy euro, jest duże prawdopodobieństwo, że komentarze Draghiego wpłyną na notowania złotego i obligacji.

Wydarzenia krajowe, takie jak publikacja danych na temat wzrostu gospodarczego w trzecim kwartale tego roku, pozostaną w cieniu doniesień z Europy. Gdyby jednak okazało się, że polski wzrost różni się znacząco od prognoz oscylujących wokół 4 proc. to można byłoby oczekiwać reakcji rynków. Ponieważ inwestorzy są obecnie dużo bardziej wyczuleni na złe informacje, to zwłaszcza negatywna niespodzianka mogłaby wpłynąć na złotego i dług, prowadząc do ich osłabienia.

W sumie inwestorzy będą po raz kolejny uzależnieni od obserwowania kolejnych posunięć polityków. Ci zaś mają coraz mniej czasu na ratowanie strefy euro, bowiem po zakwestionowaniu wypłacalności Grecji, Portugalii oraz Irlandii, a ostatnio Włoch, coraz czarniejsze chmury zbierają się nad Francją. Niemcy też mogą ucierpieć, choć głównie dlatego, że inwestorzy obawiają się wysokości rachunku za ratowanie południa Europy, jaki przyjdzie do Berlina. Dlatego w najbliższych dniach złoty pozostanie zapewne powyżej 4,50 zł za euro.