Co łączy pocztę z serem, czyli Bareja wiecznie żywy

Co łączy pocztę z serem, czyli Bareja wiecznie żywy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Paweł Moskalewicz, redaktor „Bloomberg Businessweek Polska” Archiwum
Ponad 20 lat po zmianie ustroju wciąż otaczają nas nonsensy rodem z najlepszych filmów mistrza PRL-owskiej komedii pisze Paweł Moskalewicz, redaktor „Bloomberg Businessweek Polska”.
Że świat dookoła nas pełen jest czasem śmiesznych, czasem strasznych absurdów, nikogo przekonywać nie trzeba, a jeśli któryś z czytelników spragniony jest ich w większej dawce, zawsze może zajrzeć na przezabawny facebookowy profil Bareizmy Wiecznie Żywe. Ja mam dla Państwa dwa tylko, za to dzisiejsze przykłady. Z różnych parafii, bo jeden dotyczy wielkiego biznesu i grubych milionów, a drugi ? lokalnego sklepiku. Niemniej jednak spróbujemy wyciągnąć z nich wspólny wniosek.

Wczoraj sąd odrzucił pozew Poczty Polskiej, która od swojego komercyjnego konkurenta InPostu domagała się wielomilionowego odszkodowania za to, że ten nieuczciwie z nią konkuruje, dociążając metalowymi blaszkami swoje przesyłki. To pozwala mu teraz dostarczać zwykłe listy, która to usługa jeszcze przez rok ustawowo zastrzeżona jest dla państwowej Poczty. Sąd we wrzucaniu metalowych blaszek do korespondencji nie dopatrzył się złamania prawa. Dla konkurencji na rynku pocztowym to zapewne dobrze. Sam pomysł jednak, nie oszukujmy się, bije na głowę znaczną część pomysłów scenarzystów PRL-owskich komedii.

Drugi przypadek dotyczy mojej wieczornej wizyty w lokalnych delikatesach w Falenicy. Podchodzę do stoiska z serami, gdzie nad głową sprzedawczyni napis na tablicy głosi: 'Promocja! Ser koryciński z ziołami tylko 28,90!'.

? Który to ten koryciński w promocji? ? pytam.

? Ten przed panem, po prawej, ale już żadnej promocji nie ma, teraz jest po 33,90.

? Jak to, przecież nad panią wyraźnie jest napisane 28,90? ? dziwię się.

Sprzedawczyni odwraca się, flegmatycznie bierze do ręki gąbkę, ściera napis, po czym oznajmia z tryumfalnym uśmiechem:

? Już nie jest...

Czyż nie jest to mistrz Bareja jak żywy?

Niby-odległe, ale te przypadki łączy spostrzeżenie, na jak wielu polach nie jesteśmy w stanie pozbyć się mentalności rodem z poprzedniego systemu. Poczta, miast procesować się z InPostem, powinna zrobić wszystko, by pobić konkurentów jakością oferty i obsługi oraz atrakcyjnymi cenami. I tak ma ogromne fory, polegające choćby na rozbudowanej sieci placówek i przyzwyczajeniach Polaków, a nowy zarząd państwowej firmy zdaje się to rozumieć i właśnie wdraża nową strategię. Uda mu się, pomimo wszystkich obciążeń, jeśli zdoła przeprowadzić najważniejszą operację, polegającą na zmianie mentalności personelu. Bo obrażona królowa w pocztowym okienku jest w stanie rozłożyć najlepszy nawet plan walki z konkurencją.

Paradoksalnie ten sam kłopot ma właściciel falenickich delikatesów. Do niedawna był tu prawie monopolistą, a miejscowa ludność była przyzwyczajona do robienia zakupów właśnie w tym sklepie. Jednak przez ostatni rok w okolicy zaroiło się od konkurencji. W promieniu kilkuset metrów nagle otworzyły się supermarkety Lidla, Tesco i Biedronki. Właściciel delikatesów jednak nie oddał pola i niczym zarząd Poczty w obliczu konkurencji wprowadził nowe produkty, obniżył ceny, rozpoczął promocje. Tyle że całą tę strategię może popsuć jedna pani od sera...

Prezes wielkiej Poczty Polskiej oraz właściciel lokalnego sklepu w Falenicy mają więcej wspólnego, niż się wydaje. Mają klientów, tradycję i szansę, by dzięki temu nie przegrać z konkurencją. Teraz pozostaje im jedno. Przypomnieć sobie filmy Barei.