Kto się przypnie do łupków?

Kto się przypnie do łupków?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stanisław Koczot, redaktor „Bloomberg Businessweek Polska” Archiwum
Politycy europejscy perfekcyjnie wykorzystują gaz łupkowy do gry o własne interesy. I to przede wszystkim na swoim podwórku. Nasi jeszcze na to nie wpadli pisze redaktor „Bloomberg Businessweek Polska” Stanisław Koczot.
Wiercenia w poszukiwaniu niekonwencjonalnego gazu to w takich krajach jak Francja, Bułgaria, Rumunia i Czechy ciemna strona biznesu. Atmosfera wokół tej kwestii jest zła: Paryż i Sofia już zablokowały łupki, Bukareszt i Praga właśnie się do tego przymierzają. Parlament bułgarski tak bardzo rozpędził się w blokowaniu wierceń, że klepnął ustawę, która de facto zakazywała poszukiwań każdego gazu, nawet konwencjonalnego. Kilka dni temu, gdy Bułgarzy ochłonęli, wycofali najbardziej radykalne przepisy. W rezultacie zwykły gaz można wydobywać, łupkowy ? nie.

Nieufność do łupków bierze się stąd, że gaz z nich może zanieczyszczać środowisko naturalne. Oczywiście takie ryzyko zawsze istnieje, jednak np. w USA niekonwencjonalny gaz wydobywa się na olbrzymią skalę, także za zgodą ekologów, choć bez ich wielkiego entuzjazmu. W wierceniach ważne jest to, by ściśle przestrzegać przepisów, przede wszystkim o ochronie środowiska. Jeżeli postępuje się zgodnie z regułami, żadne przykre niespodzianki nie powinny się zdarzyć.

Ponieważ jednak wszystko jest możliwe, a do tego wiercenia łupkowe to w Europie nowość, która z reguły wzbudza sporo nieufności, łatwo wokół nich stworzyć wrogą atmosferę. To doskonały klimat dla polityków, którzy na takich nastrojach mogą zbić niezły kapitał. Który z wyborców nie chciałby mieć idealnego spokoju w najbliższym sąsiedztwie, czystą, źródlaną wodę w kranach, ruchliwą drogę w jak największej odległości od domu, a do tego gaz za półdarmo, supertani prąd i benzynę za grosze?

U nas na razie atmosfera wokół gazu łupkowego jest prawie sielska. Wprawdzie zdarzały się incydenty ? np. blokady wierceń na Zamojszczyźnie czy na Pomorzu, nie wspominając o słynnym proteście ekologów podczas konferencji o łupkach w Warszawie ? ale to drobiazg w porównaniu chociażby z tysięcznymi manifestacjami organizowanymi przez ekologiczną Inicjatywę Obywatelską w Bułgarii. Zamęt wokół łupków był tam na tyle duży, że politycy nie mogli przejść obok niego obojętnie.

W Polsce jak dotąd panuje zgoda. Z grubsza rzecz biorąc, sprowadza się to do tezy, że łupki w Polsce to nasza racja stanu, potencjalne źródło bogactwa i do tego bat na Rosjan. Pytanie, na jak długo politykom wystarczy cierpliwości. Trudno przypuszczać, że gdy na dobre ruszą wiercenia, wszyscy będą z nich zadowoleni. Ferment jest kwestią czasu. Pytanie tylko, którzy politycy zechcą go wykorzystać, bo że zechcą, to prawie pewne.