Udane EURO 2012 przyniesie rynkowi małego AGD dwucyfrowe wzrosty szacują Janusz Płocica, prezes Zelmera, i Tomasz Modzelewski, prezes spółki handlowej Zelmer Market. Ciąg dalszy wywiadu opublikowanego w najnowszym wydaniu „Bloomberg Businessweek Polska”.
Krzysztof Adam Kowalczyk: Jaka z Panów perspektywy jest w tym roku koniunktura w Polsce? Producenci widzą zmiany PKB na długo, zanim policzy je GUS.
Tomasz Modzelewski: Jeśli wszystko ułoży się pomyślnie, np. uda się EURO 2012, spodziewałbym się dwucyfrowego wzrostu naszego rynku. Ale nawet gdyby w czasie mistrzostw były jakieś protesty, to z mojego punktu widzenia paradoksalnie tylko zwiększyłoby to świadomość marki 'Polska' i za granicą nasze produkty lepiej by się sprzedawały.
Tęsknicie za euro w Polsce, tym pisanym małą literą?
TM: Przyjęcie euro trochę uprościłoby kalkulacje, pomogło ustabilizować koszty surowców. Z drugiej strony i tak sprzedajemy na Wschodzie za tamtejsze waluty.
Janusz Płocica: Z szybkim przyjęciem euro wiązałoby się przyspieszenie wzrostu płac i kosztów produkcji. Liczymy na wzrost spokojny ? skokowy byłby szkodliwy.
Odczuwacie skutki ograniczenia kredytów hipotecznych?
TM: Przez wiele lat było tak: jak w mieszkaniówce rosło, to i nam. I odwrotnie. Ale ta korelacja się skończyła, także na Wschodzie. Kiedy był kryzys na Ukrainie i tamtejsze budownictwo stanęło w miejscu, my biliśmy rekordy sprzedaży. Wyjaśnienie jest proste: jeśli ktoś nie dostał kredytu, to część odłożonego wkładu własnego wykorzystywał na inne zakupy.
W wywiadzie dla 'Bloomberg Businessweek Polska' mówili Panowie, że Zelmerowi świetnie idzie sprzedaż w Rosji i na Ukrainie. Co z Europą Południową ? Bułgarią i Rumunią?
TM: To małe rynki, skurczyły się znacząco w kryzysie, bo sieci handlowe popadły w kłopoty. Teraz widać pewną odwilż. W Bułgarii mamy 7 proc. udziału w rynku małego AGD, w Rumunii blisko 4 proc. Mielibyśmy więcej, ale nie chcemy sprzedawać na kredyt bez zabezpieczeń.
To zaskakujące, że łatwiej wam zabezpieczyć swoje interesy w Rosji.
JP: Ale są ograniczenia, np. w Rosji nasze produkty sprzedaje spółka Zelmera w Moskwie, a polskie prawo nie pozwala ubezpieczać jej kontraktów handlowych przez Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.
Tomasz Modzelewski: Jeśli wszystko ułoży się pomyślnie, np. uda się EURO 2012, spodziewałbym się dwucyfrowego wzrostu naszego rynku. Ale nawet gdyby w czasie mistrzostw były jakieś protesty, to z mojego punktu widzenia paradoksalnie tylko zwiększyłoby to świadomość marki 'Polska' i za granicą nasze produkty lepiej by się sprzedawały.
Tęsknicie za euro w Polsce, tym pisanym małą literą?
TM: Przyjęcie euro trochę uprościłoby kalkulacje, pomogło ustabilizować koszty surowców. Z drugiej strony i tak sprzedajemy na Wschodzie za tamtejsze waluty.
Janusz Płocica: Z szybkim przyjęciem euro wiązałoby się przyspieszenie wzrostu płac i kosztów produkcji. Liczymy na wzrost spokojny ? skokowy byłby szkodliwy.
Odczuwacie skutki ograniczenia kredytów hipotecznych?
TM: Przez wiele lat było tak: jak w mieszkaniówce rosło, to i nam. I odwrotnie. Ale ta korelacja się skończyła, także na Wschodzie. Kiedy był kryzys na Ukrainie i tamtejsze budownictwo stanęło w miejscu, my biliśmy rekordy sprzedaży. Wyjaśnienie jest proste: jeśli ktoś nie dostał kredytu, to część odłożonego wkładu własnego wykorzystywał na inne zakupy.
W wywiadzie dla 'Bloomberg Businessweek Polska' mówili Panowie, że Zelmerowi świetnie idzie sprzedaż w Rosji i na Ukrainie. Co z Europą Południową ? Bułgarią i Rumunią?
TM: To małe rynki, skurczyły się znacząco w kryzysie, bo sieci handlowe popadły w kłopoty. Teraz widać pewną odwilż. W Bułgarii mamy 7 proc. udziału w rynku małego AGD, w Rumunii blisko 4 proc. Mielibyśmy więcej, ale nie chcemy sprzedawać na kredyt bez zabezpieczeń.
To zaskakujące, że łatwiej wam zabezpieczyć swoje interesy w Rosji.
JP: Ale są ograniczenia, np. w Rosji nasze produkty sprzedaje spółka Zelmera w Moskwie, a polskie prawo nie pozwala ubezpieczać jej kontraktów handlowych przez Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.