BCG: Nie stworzyliśmy „Planu Morawieckiego”

BCG: Nie stworzyliśmy „Planu Morawieckiego”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Franciszek Hutten-Czapski
Franciszek Hutten-Czapski
Franciszek Hutten-Czapski, senior partner i dyrektor zarządzający The Boston Consulting Group w Polsce, zdecydowanie dementuje, jakoby jego firma przygotowała strategiczny plan wicepremiera. Co nie znaczy, że wyklucza współpracę przy jego realizacji.

Pytanie wprost: czy The Boston Consulting Group przygotowało „Plan Morawieckiego”? Pojawiły się bowiem takie spekulacje.

Franciszek Hutten-Czapski: Odpowiem również wprost: nie jesteśmy autorami Planu Odpowiedzialnego Rozwoju Gospodarczego i nie braliśmy udziału w jego tworzeniu. Natomiast zawarte w Planie diagnozy pokrywają się z wynikami badań, które BCG prowadzi od lat w ramach programu SEDA, pozwalającego porównywać jakość życia w różnych krajach. Pokazują one, że dla naszego kraju wyzwaniem są przede wszystkim kwestie ekonomiczne - zatrudnienie oraz wysokość dochodów. W tych obszarach Polska pozostaje z tyłu nie tylko wobec bogatszych krajów ze Starej Unii, ale nawet wobec państw naszego regionu. Premier Morawiecki stawia w swojej strategii podobną diagnozę i proponuje wiele działań, które mają tę sytuację poprawić. Mam nadzieję, że uda się to osiągnąć.

Czy widzi Pan możliwości współpracy przy realizacji planu?

Mogę zadeklarować, że w przyszłości - jeśli tylko BCG zostanie o to poproszone - będziemy starali się wspierać administrację i instytucje publiczne w realizacji takich celów jak poprawa efektywności działania państwa, wzmacnianie wzrostu gospodarczego, tworzenie nowych miejsc pracy czy poprawianie systemu opieki zdrowotnej.

Na Zachodzie współpraca firm konsultingowych z rządami przy opracowywaniu projektów gospodarczych i innych nie budzi wielkich emocji.

Na świecie firmy doradcze są często proszone o wsparcie projektów publicznych. Przykładowo, w tym roku dla rządu jednego z krajów przygotowywaliśmy analizę potencjalnych skutków tzw. czwartej rewolucji przemysłowej, w wyniku której wzrośnie wykorzystanie zaawansowanych technologii w zakładach produkcyjnych. Przemysł 4.0 już zmienia pozycję konkurencyjną krajów – na przykład Adidas ogłosił niedawno plan budowy nowej, w pełni zautomatyzowanej fabryki obuwia, która ma powstać w Niemczech. Firma zapowiada też, że jeżeli pierwszy zrobotyzowany zakład się sprawdzi, to zamierza otworzyć kolejne we Francji i Wielkiej Brytanii, a nawet rozważa uruchomienie produkcji ubrań sportowych za naszą zachodnią granicą. I ten rząd chciał wiedzieć, w jaki sposób taka zmiana może wpłynąć na rynek pracy i na sytuację społeczną kraju. Przygotowaliśmy analizy i przedstawiliśmy możliwe scenariusze oraz propozycje działań. Jedną z rozważanych opcji jest wprowadzenie minimalnego gwarantowanego wynagrodzenia.

Innym przykładem może być program ożywienia rynku pracy, zwiększenia zatrudnienia młodych ludzi oraz aktywizacji zawodowej kobiet, który przygotowywaliśmy dla jednego z krajów Bliskiego Wschodu. Natomiast nad Wisłą od około 3 miesięcy wspieramy program „Od Papierowej do Cyfrowej Polski”, który ma przynieść wymierne korzyści obywatelom i przedsiębiorcom, przyspieszyć i uprościć procesy administracyjne oraz przyczynić się do zwiększenia wpływów podatkowych. Od początku ministrowie otwarcie mówili o tym, że program będzie prowadzony we współpracy z rynkowymi ekspertami. Nasze zadanie to m.in. przedstawienie najlepszych międzynarodowych praktyk i krytycznej oceny doświadczeń innych krajów, które przeprowadziły taką transformację.

Dlaczego rządy angażują firmy doradcze?

Z tego samego powodu, dla którego robią to przedsiębiorcy: ponieważ chcą zyskać eksperckie spojrzenie z zewnątrz, poprawić swoją pozycję w stosunku do konkurencji lub muszą przeprowadzić bardzo kompleksowe, długofalowe zmiany i wiedzą, że dzięki wsparciu doradców zrobią to szybciej i bardziej efektywnie. Wsparcie doradców strategicznych daje im dostęp do wyspecjalizowanej wiedzy i najlepszych praktyk zarządczych. W BCG w Warszawie angażujemy do tego ludzi, których ściągnęliśmy z najlepszych światowych uczelni biznesowych i technicznych takich jak Oxford, Cambridge czy Harvard. Instytucje publiczne ani firmy nie mogą sobie pozwolić na zatrudnienie tak dużej grupy ekspertów.