Propozycja ZUS to efekt prac prowadzonych od czerwca tego roku. Według pomysłów ZUS emeryturę otrzymywaliby tylko Ci Polacy, którzy przepracowali 15 (kobiety) lub 20 lat (mężczyźni) na etacie.
Natomiast osoby, które nie zawsze pracowały na etacie (nie zabrały wystarczającej liczby tzw. okresów składkowych) nie miałyby prawa do żadnych świadczeń emerytalnych. ZUS stoi na stanowisku, że takie osoby odłożyłyby za mało pieniędzy, co za tym idzie - dostałyby niską emeryturę. Wówczas – jak czytamy w "Gazecie Wyborczej" – koszty obsługi przelewów dla takich osób przekraczałyby wartość świadczenia.
"Być może w przyszłości problem zniknie. Rząd PiS chce bowiem wprowadzić jednolity podatek (łączna składka na NFZ, ZUS i PIT) od każdego rodzaju pracy. Osoby pracujące na umowach o dzieło miałyby więc szansę udowodnienia odpowiedniego okresu składkowego i tym samym nabywałyby prawo do emerytury" – pisze dziennik.
W kwestii emerytur miesiąc temu zapadła inna ważna decyzja: ich waloryzacja oraz podniesienie najniższych świadczeń do 1000 zł. Dojdzie do tego w marcu 2017 roku. Według szacunków, w okresie od marca do grudnia 2017 te zmiany mają mieć łączny koszt w wysokości 2,52 mld zł.