Wprowadzenie "jednolitego podatku" - co planuje rząd?

Wprowadzenie "jednolitego podatku" - co planuje rząd?

Dodano:   /  Zmieniono: 
VAT, podatki (zdj. ilustracyjne)
VAT, podatki (zdj. ilustracyjne) Źródło: Fotolia / johan10
Idea wprowadzenia jednolitego podatku dochodowego od osób fizycznych, łączącego w sobie zarówno należność podatkową jak i składki pobierane przez ZUS nie jest nowym pomysłem. Podobne rozwiązania były rozważane od dawna, ale dopiero obecny rząd postanowił wprowadzić je w życie. Z wypowiedzi polityków wynika, że obciążenia najmniej zarabiających mogą spaść do 19,5 proc. podatku wobec obecnych 39,5 proc. Tyle właśnie odlicza miesięcznie od uzyskanego przychodu osoba zatrudniona na umowę o pracę w postaci podatku i wszystkich składek.

Nowe przepisy wprowadzające tzw. podatek jednolity, podwyższające kwotę wolną od podatku oraz likwidujące opodatkowanie liniowe planowo mają zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2018 r.

Planowane przez Rząd zmiany zakładają min. zlikwidowanie możliwości wyboru opodatkowania liniowego przez osoby prowadzące działalność gospodarczą i powrót do efektywnego opodatkowania przedsiębiorców podatkiem dochodowym i składkami ZUS łącznie na poziomie ok. 40%. Propozycja ta może jednak przynieść więcej szkody niż pożytku.

Głównym celem zmian jest uproszczenie obecnie funkcjonującego systemu, w którym od przychodów odliczany jest podatek oraz składki, w tym min. składka emerytalna, rentowa, ubezpieczenie chorobowe, wypadkowe, składka na Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

Kolejne komplikacje powoduje fakt, że część składek naliczana jest po stronie pracodawcy a część po stronie pracownika. Cała ta konstrukcja jest od lat krytykowana zarówno przez przedsiębiorców jak i związki zawodowe jako bezsensowna i generująca dodatkowe koszty, zarówno po stronie właścicieli firm jak i Państwa, które musi zatrudniać „armię” pracowników do obsługi skomplikowanego systemu.

Kolejny zarzut wiąże się z faktem, że składki na ubezpieczenie społeczne nie są naliczane proporcjonalne do osiąganych dochodów. Podstawą do obliczenia tych składek jest kwota równa 60% przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. Z tego powodu osoba zarabiająca rocznie np. 25 tyś. PLN płaci do ZUS tyle samo co podatnik osiągający dochody liczone w milionach złotych. Planowana likwidacja podatku liniowego powiązałaby składki na ubezpieczenia społeczne z osiąganymi dochodami.

Niepokojące są jednak zapowiedzi, że to Ministerstwo Finansów będzie decydowało jaka część wpłacanych przez podatników pieniędzy będzie przekazywana do NFZ czy ZUS. Tym samym uzasadnione są obawy, czy Rząd nie będzie chciał w miarę potrzeb skorzystać z tych środków w celu sfinansowania bieżących wydatków.

Zapowiadane zmiany oficjalnie są motywowane względami sprawiedliwości społecznej. Według niektórych opinii obecna konstrukcja jest niesprawiedliwa, gdyż obciąża w równym stopniu zarówno osoby zarabiające niewiele jak i tych, którzy zarabiają najwięcej. Drugim powodem jest zwiększenie dochodów skarbu państwa. Nie wiadomo jednak czy w praktyce nie uzyskamy odwrotnego efektu.

Choć na pozór podniesienie podatków powinno teoretycznie spowodować wzrost wpływów do budżetu państwa, to trzeba wziąć pod uwagę fakt, że polscy podatnicy od momentu wstąpienia do Unii Europejskiej nauczyli się korzystać z przywilejów jakie daje wspólny rynek.

Optymalizacja podatkowa to przede wszystkim przenoszenie działalności gospodarczej do krajów stosujących niższe stawki podatków dochodowych lub zakładanie spółek zależnych w takich państwach. Wspólny rynek Unii Europejskiej znacznie ułatwia takie operacje.

Należy więc spodziewać się, że znaczny wzrost opodatkowania z 19 do ok. 40 % spowoduje lawinowy wzrost rejestracji polskich firm na terenie państw Europy środkowo wschodniej, w których nadal obowiązywał będzie podatek liniowy, tj. m.in. Litwa (stawka 24%), Słowacja (stawka 19%), Republika Czeska (stawka 15%), czy Bułgaria (stawka 10%).

Ponadto, należy wskazać, że planowana pod płaszczykiem sprawiedliwości społecznej likwidacja ryczałtowych składek na ubezpieczenie społeczne,  tak naprawdę ma na celu uratować niewypłacalny Fundusz Ubezpieczeń Społecznych i obniżyć coroczną dotację z budżetu do ZUS.

Kolejne ryzyko związane z proponowanymi zmianami to zahamowanie wzrostu gospodarczego. Nie jest żadną tajemnicą, że podatek liniowy stanowi rozwiązanie wpływające korzystnie na rozwój ekonomiczny. Osoby zarabiające najwięcej tworzą najwięcej miejsc pracy. Wzrost opodatkowania może zniechęcać do zwiększania zatrudnienia. Nie można także zapomnieć, że inwestycje prywatne są kluczowym czynnikiem powodującym wzrost gospodarczy. Chwilowy wzrost wpływów do budżetu może zatem stanowić korzyść krótkoterminową i jednocześnie przynieść straty w dłuższym okresie.

Kolejnym elementem, który ma wprowadzić nowelizacja jest zwiększenie kwoty wolnej od podatku z obecnie obowiązującej w wysokości 3091 zł do 8000 zł. Jest to próba realizacji obietnic wyborczych prezydenta Andrzeja Dudy, ale również efekt wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich zajął się przepisami ustawy o PIT, dotyczącymi kwoty wolnej od podatku i ostatecznie uznał je za niekonstytucyjne. Czasu na wprowadzenie zmian posłowie mają coraz mniej, ponieważ zgodnie z wyrokiem Trybunału, niekonstytucyjne przepisy przestaną obowiązywać 30 listopada 2016 r. Nie znamy jeszcze szczegółowych propozycji, a jak wiadomo w przypadku podatków diabeł tkwi w szczegółach. Są one o tyle ważne, że podniesienie kwoty wolnej od podatku ma kosztować budżet państwa kilkanaście miliardów złotych rocznie.

Dr Andrzej Dmowski, partner zarządzający kancelarii Russell Bedford Poland

Źródło: Wprost