Na początku swoich przemyśleń Guy Verhofstadt tłumaczy ideę stojącą za pomysłem funduszy rozwoju regionalnego. Przypomina, że środki wypłacane nowym członkom Unii Europejskiej, głównie przez Francję, Niemcy i Wielką Brytanię, miały na celu zacieranie dysproporcji pomiędzy krajami Unii i łączenie ich poprzez infrastrukturę handlową i komunikacyjną dla osiągnięcia większej spójności UE. Zwracał uwagę, że spośród 350 mld euro z ostatniego funduszu najwięcej trafiło do Polski (77 mld euro), a Węgry z 22 mln euro były czwarte wśród najszczodrzej obdarowanych. Jego zdaniem, obecnie te dwa kraje nie zostałby nawet przyjęte do Unii.
Verhofstadt: Polska i Węgry flirtują z autorytaryzmem
Jak tłumaczy, „flirtujące z autorytaryzmem rządy w Polsce i na Węgrzech nie zaakceptowały wartości, które przyświecały temu hojnemu transferowi środków, a zamiast tego aktywnie osłabiają praworządność i rozmontowują systemy sądownicze w swoich krajach”. „Rządy w obydwu krajach przykręciły śrubę organizacjom pozarządowym i zaatakowały lub przeciągnęły na swoją stronę media. W tym, co jeszcze zostało z węgierskiej wolnej prasy, można jednak znaleźć wiarygodne materiały oskarżające premiera Viktora Orbána i jego klikę o to, że grabią unijne fundusze dla siebie, dla swoich krewnych i dla swoich partnerów w interesach. Przeciwko rządowi Orbána Europejski Urząd do spraw Nadużyć Finansowych wszczął już zresztą kilka śledztw” – pisze Verhofstadt.
Były premier Belgii zwraca uwagę na zaobserwowane przez OBWE patologie podczas ostatnich węgierskich wyborów (wygranych przez Fidesz Orbana), kiedy to miało miejsce „powszechne przenikanie się środków państwowych i pochodzących z kasy partii rządzącej, co uniemożliwiło konkurentom rywalizację na równych warunkach”. „Z kolei przeciw rządowi Prawa i Sprawiedliwości toczy się postępowanie Komisji Europejskiej za uporczywe łamanie unijnych standardów praworządności oraz za naruszenie niezawisłości sądownictwa” – przypomina Verhofstadt.
„Akty próżności nieliberalnych elit”
Jego zdaniem jest nie do przyjęcia, aby pieniądze unijnych podatników „szły na akty próżności nieliberalnych elit podkopujących bez żadnych skrupułów demokratyczne instytucje, które stanowią o istocie europejskiej wspólnoty”. Chciałby, żeby już od 2020 roku środki z funduszu spójności były przyznawane tylko pod warunkiem, że otrzymujące je państwa przestrzegają i egzekwują u siebie normy praworządności. W przeciwnym wypadku pieniądze nadal trafiałyby do obywateli danych państw, ale z pominięciem rządu. Otrzymałyby je uniwersytety, ośrodki badawcze i inne instytucje społeczeństwa obywatelskiego. „Takie podejście pokazałoby obywatelom państw zbaczających z właściwej ścieżki, że UE nie chce ich karać za zachowanie ich władz” – tłumaczy Verhofstadt. „Smutna rzeczywistość jest taka, że rządy nieliberalne – takie jak obecne władze w Polsce i na Węgrzech – skwapliwie biorą unijne pieniądze, a odrzucają jednocześnie unijne wartości. Czas pokazać, że za lekceważenie norm UE się płaci” – podsumowuje polityk.
Czytaj też:
Guy Verhofstadt „niepożądany” na terytorium Polski? Polityk komentuje