Coraz większa panika na warszawskiej giełdzie

Coraz większa panika na warszawskiej giełdzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na warszawskiej giełdzie trwały w czwartek silne spadki. WIG 20 na zamknięciu sesji wyniósł 3329,88 pkt (-5,36%), WIG 55.510,57 pkt. (-6,11 proc.), mWIG40 4.285,85 pkt. (-7,28 proc.), sWIG80 16.474,28 pkt. (-7,28 proc.) i TechWIG 1.082,46 pkt. (-7,60 proc.)

 

Już na otwarciu sesji WIG20 spadł o 3,5 proc. W ciągu dnia spadki się pogłębiały. Po godz. 13. indeksy mniejszych spółek - mWIG40 i sWIG80 traciły już po ok. 10 proc. Przed 14.30 mWIG40 i sWIG80 traciły ponad 11 proc.

Analitycy wskazują, że giełdowe spadki i wyprzedaż akcji powodowane są emocjami. "Pełzająca korekta przekształciła się dziś w panikę. Na rynku rządzą głównie emocje i nie można przewidzieć, jak w krótkim terminie zachowa się rynek" - powiedział prezes Pioneer Pekao TFI Zbigniew Jagiełło.

"Nerwowa atmosfera spowodowała, że inwestorzy nie patrzą już na ceny, tylko kierują się emocjami i zamykają pozycje, nie zwracając uwagi, czy generuje to jeszcze zysk, czy tylko po to, żeby zmniejszyć dalsze straty" - powiedział Tomasz Dudź z DI BRE Bank.

"Od dłuższego czasu mówiliśmy, że na rynku polskim sytuacja wygląda bardzo dobrze lub dobrze i nie ma sygnałów negatywnie wpływających na rynek kapitałowy. Natomiast mówiliśmy też, że negatywny sygnał może przyjść z zagranicy - i przyszedł" - dodał Jagiełło.

Podkreślił, że źródłem obecnych spadków na giełdzie jest sytuacja na amerykańskim rynku nieruchomości. "Nieruchomości w Stanach Zjednoczonych nie są finansowane wprost z depozytów bankowych. Instytucje kredytowe finansują się z emisji obligacji. Ten rynek obligacji nazywany jest nawet +starszym bratem+ rynku akcji i jeśli na nim zaczyna się coś źle dziać, to te sygnały przenoszą się na rynek akcji. Tak się właśnie stało" - wyjaśnił.

"Inwestycje w akcje to nie tylko ruch w jedną stronę, indeksy poruszają się w górę i w dół. Rada dla inwestorów - to dywersyfikacja i długi termin inwestycji. Długoterminowe inwestycje niwelują krótkoterminowe załamania. Jeśli ktoś inwestował spekulacyjnie w jedną klasę aktywów, to stracił" - dodał Jagiełło.

Również europejskie giełdy odnotowały w czwartek największe dzienne spadki kursów akcji od ponad czterech lat.

Indeks wiodących europejskich akcji FTSEurofirst 300 zmniejszył się w ciągu dnia o 3,4 procent, do 1.440,81 punktów. Jest to jego najniższa wartość od połowy marca bieżącego roku i największy dzienny spadek od marca 2003 roku.

Spośród innych europejskich wskaźników giełdowych, niemiecki DAX stracił 2,4 proc., brytyjski FTSE 100 4,1 proc., a francuski CAC 40 3,3 proc.

Podobnie było też za oceanem - podstawowy indeks giełdy nowojorskiej Dow Jones Industrial Average stracił do godziny 19 czasu polskiego 1,62 proc., osiągając 12,653,04 punktów. Jest to o ponad 10 proc. mniej niż przewyższające 14 tys. punktów jego historyczne maksimum z połowy lipca br.

Niechęć banków komercyjnych od pożyczania pieniędzy zagrożonym upadłością amerykańskim bankom hipotecznym zmusiła bank centralny Stanów Zjednoczonych Federal Reserve (Fed) do rzucenia w czwartek na rynek dodatkowych 17 miliardów dolarów. Od ubiegłego piątku Fed wsparł bankowość prywatną łączną kwotą kilkudziesięciu miliardów dolarów. Natomiast Europejski Bank Centralny wydał już na łagodzenie skutków obecnego kryzysu 210 mld euro.

Problem spadków należy rozpatrywać w kontekście zasilania systemu finansowego w ostatnich dniach przez banki centralne - powiedział Leszek Milczarek z IDM SA. Amerykański FED i Europejski Bank Centralny (EBC) interweniowały na rynku w związku z problemami związanymi z kryzysem na rynku nieruchomości, wynikającym z udzielaniem kredytów hipotecznych w USA osobom o niskiej zdolności kredytowej. Instytucje finansowe zaangażowane na tym rynku zaczęły mieć kłopoty, gdy kredytobiorcy przestali spłacać kredyty.

"Te interwencje FED i EBC odłożyły problem dalej, a może nawet go wzmocniły. Dawanie pieniędzy firmom, które miały kłopoty zaciemnia obraz, ponieważ nie wiemy, kto tak naprawdę ma problemy" - powiedział Milczarek. Zwrócił uwagę na rolę funduszy hedgingowych, które zamykają pozycje, starając się minimalizować straty.

Zdaniem analityków, za ostatnimi silnymi spadkami stoją przede wszystkim inwestorzy indywidualni, którzy samodzielnie inwestują na GPW. Istnieje groźba wycofywania środków z funduszy, ale raczej nie nastąpi to już teraz, podkreślają.

Według analityka DB Krzysztofa Kaczmarczyka, prywatni inwestorzy wyprzedają akcje. "Jeszcze za wcześnie na umarzanie funduszy. Sądzę, że większość inwestorów, którzy weszli w fundusze, zarobili w ostatnim roku i ciągle są na plusie. Zdziwiłbym się, gdyby teraz z nich wychodzili. To tylko krótkoterminowy trend, jeśli założyć, że po spadkach zawsze następują wzrosty. Jeśli potrwa to kolejne 2 - 3 tygodnie, niektórzy pewnie zmienią typ aktywów bądź wyjdą z funduszy zupełnie" - uważa Kaczmarczyk.

 

Zdaniem analityka Unicredit Marcina Gontarza, w ostatnich trzech miesiącach nastąpiło kilka zadziwiających przepływów kapitału, zwłaszcza w funduszach małych i średnich spółek. "Według naszych szacunków, w ostatnim kwartale do funduszy małych i średnich spółek wpłacono 4,2 mld zł, a w samym lipcu 1,6 mld zł. Taka sytuacja ma miejsce dopiero w tym roku. W 2006 roku wpłaty do funduszy małych i średnich spółek były ograniczone. Dzisiaj ci inwestorzy stracili dużo pieniędzy" - powiedział Gontarz.

"Pytanie, co wydarzy się teraz. Informacje napływające zza oceanu, w tym spekulacje o możliwym bankructwie American Countrywide, są złe. Sytuacja wygląda poważnie i korekta może potrwać dłużej" - powiedział Tomasz Nowak z Millennium DM. "Dużo będzie zależeć od uczestników funduszy inwestycyjnych, czy zdecydują się sprzedawać swoje jednostki, czy nie" - dodał.

pap, ss, em