Nie ma dymu bez ognia

Nie ma dymu bez ognia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stefan Kisielewski powtarzał podczas strajków w PRL-u: To nie jest kryzys, to jest rezultat. Słynny „Kisiel” twierdził konsekwentnie, że demonstracje i wybuchy społecznego niezadowolenia to nie kryzys socjalistycznej władzy, lecz skutek jej decyzji. To samo zapewne powiedziałby i dziś, słuchając politycznych pomysłów dotyczących przekształcania stoczni.
Kisielewski bowiem doskonale wiedział to, co dziś wie każdy polski przedsiębiorca: przemysł stoczniowy upada nie dlatego, że państwo zarządza nim źle, tylko dlatego, że w ogóle nim zarządza. Wszelkie plany naprawcze, oddłużanie stoczni, finansowanie z Unii Europejskiej i pomysły przekształceniowe nie zmienią polskich stoczni w rentowne przedsiębiorstwa. Sytuację naprawić może jedynie uczciwa prywatyzacja, czyli sprzedanie stoczni z licytacji temu, kto da więcej. Państwo zamiast problemów będzie miało pieniądze, przedsiębiorstwo zacznie na siebie zarabiać (bo na całym świecie zamówień na statki jest coraz więcej), a część ludzi zyska dobrą pracę i godziwą płacę.

Prywatyzację hamują jednak związki zawodowe, które obawiają się masowych zwolnień, a rząd, który obawia się demonstracji, przeciąga prywatyzację. To znów rezultat a nie kryzys. Przez lata kolejne rządy pozwalały związkowcom na wszystko, byle tylko nie dochodziło do protestów i demonstracji, byle tylko nie stracić głosów tysięcy robotników. Gdyby władza potraktowała związki zawodowe tak, jak zrobiła to pani Margaret Thatcher – polskie stocznie już od lat, jako prywatne firmy, z powodzeniem konkurowałyby o najbardziej lukratywne kontrakty. Zamiast tego, mówi się o planach naprawczych, inwestuje się bez sensu setki milionów złotych z budżetu w bankrutujące molochy, a przemysł stoczniowy i tak się sypie.

Mądrość żydowska mówi: „Nie wchodź w interes, który się sypie", co tłumaczy dlaczego kontrahenci omijają polskie stocznie szerokim łukiem. Nikt o zdrowych zmysłach nie zamówi statku w stoczni, która stoi na skraju bankructwa.

To nie jest kolejny kryzys – to jest rezultat.