Bezrobotni na ulicach miast hiszpańskich

Bezrobotni na ulicach miast hiszpańskich

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ponad 5 tysięcy imigrantów, głównie młodych mężczyzn z Afryki subsaharyjskiej, Maroka i Algierii, okupuje ulice i place miasteczek w prowincjach Jaen, Kordoba i Sewilla na południu Hiszpanii - poinformowała hiszpańska telewizja Antena3.

Imigranci od początku grudnia szukają pracy przy zbiorach oliwek, ale ich miejsca zajęli bezrobotni Hiszpanie oraz zakontraktowani wcześniej pracownicy z Ameryki Łacińskiej i Europy Wschodniej.

Wobec załamania się sektora budowlanego i kryzysu w innych gałęziach gospodarki, ponad 15 tys. bezrobotnych zarejestrowało się w andaluzyjskim urzędzie pracy i to oni mają pierwszeństwo w otrzymaniu pracy w rolnictwie.

"Sytuacja jest dramatyczna i Hiszpanie wracają do sezonowej pracy na polu" - informowała Antena3.

W ubiegłym roku ponad 7 tys. imigrantów pracowało przy zbiorach oliwek tylko w Jaen, ale w tym roku pracę znajdzie zaledwie 10 proc. z tej liczby.

Imigranci wędrują z miasteczka do miasteczka w poszukiwaniu zatrudnienia, koczują na ulicach, okupują opuszczone domy, śpią na stacjach benzynowych i w myjniach samochodowych. W nocy temperatura spada poniżej zera stopni.

Nie dla wszystkich starcza miejsca w schroniskach. W 20 schroniskach w Jaen jest miejsce dla 800 osób, zaś Kordoba dysponuje 400 miejscami. W tych ośrodkach można przebywać tylko pięć dni. Czerwony Krzyż i Caritas rozdają imigrantom materace i koce, ale na przykład w prowincji Jaen sytuacja pogorszyła się od czasu, kiedy władze miejscowości Ubeda zdecydowały o zamknięciu stadionu, gdzie schronienie znajdowały setki osób.

Zdesperowani imigranci usiłowali wtargnąć do kompleksu sportowego w La Solobreja (koło miasta Jaen), ale sami opuścili to miejsce, udając się po pożywienie wydawane w społecznych ośrodkach opieki. Zorganizowani w brygady mieszkańcy Jaen rozdają imigrantom gorącą zupę. Władze miasteczek oferują darmowe bilety autobusowe, aby imigranci wyjeżdżali do innych miejscowości w poszukiwaniu pracy.

Według rolniczych związków zawodowych w Andaluzji (SAT), "jeszcze nigdy dotąd nie doszło do tak ekstremalnej sytuacji w mieście".

Odnotowuje się wzrost kradzieży "dla przeżycia".

Dodatkowo, wobec podwojenia się liczby bezrobotnych, wielu nieuczciwych pracodawców wykorzystuje sytuację podwajając godziny pracy za minimalną opłatą pracownikom latynoamerykańskim i wschodnioeuropejskim.

Zgodnie z umową zbiorową, dniówka przy zbiorach owoców cytrusowych wynosi 45 euro za 6,5 godziny pracy; tymczasem w tym miesiącu nierzadko płacono 15 euro za 10 godzin pracy - oświadczyły lokalne związki zawodowe (CCOO). Oprócz tego, wielu przedsiębiorców nie ubezpiecza pracowników - ujawnił szef Inspekcji Pracy w Jaen, Pedro Cazorla.

pap, keb