USA: spadki na giełdzie

USA: spadki na giełdzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na Wall Sreet w poniedziałek utrzymywały się spadki. Była to reakcja na publikowane w tym tygodniu kwartalne wyniki spółek, sygnalizujące, że amerykańska gospodarka znajduje się w gorszej sytuacji niż oczekiwano.

Pesymizm napędzały też ceny ropy, które spadły o 8 proc. Nowojorska giełda zazwyczaj dobrze przyjmuje spadki ropy, uznając to za pozytywny impuls dla  konsumentów - dzięki temu płacących mniej za benzynę, chętniej wydających pieniądze i nakręcających popyt. Jednak bardzo ostre spadki cen ropy mogą sygnalizować poważniejsze problemy w  całej gospodarce.

W poniedziałek wieczorem na nowojorskiej giełdzie surowcowej NYMEX za baryłkę ropy lekkiej słodkiej płacono 37,59 USD, czyli o 3,24 dolary mniej niż rano.

Wall Street oczekuje, że wyniki spółek za ostatni kwartał i cały rok 2008 będą słabe, zwłaszcza po tym, jak w zeszłym tygodniu wiele firm oświadczyło, że  bardzo dotkliwie odczuły skutki recesji.

W poniedziałek nie są publikowane żadne ważniejsze dane makroekonomiczne. Rynek czeka już z obawą na środową publikację przez Fed "beżowej księgi", w  której omówione zostaną od strony gospodarczej mocne i słabe strony poszczególnych regionów USA.

Rynki finansowe również zamknęły się znaczącymi spadkami; w tym sektorze źródłem niepokoju była zwłaszcza sytuacja Citigroup, które ma zamiar sprzedać swój kontrolny udział w firmie Smith Barney, co oznacza, że grupa dramatycznie potrzebuje zastrzyku pieniędzy, skoro chce się pozbyć szczególnie cennych aktywów. Akcje Citigroup straciły 12 proc.

Wskaźnik przemysłowy Dow Jones spadł o 125,21 pkt., czyli 1,46 proc., do  poziomu 1538,79.

W dół szły też szersze wskaźniki giełdowe. Indeks Standard & Poor's 500 stracił 20,09 pkt., czyli 2,29 proc., i zakończył sesję na poziomie 870,25. Technologiczny Nasdaq spadł o 32,80 pkt., czyli 2,09 proc., do poziomu 1538,79.

Wall Street z nadzieją wyczekuje na przyszłotygodniową inaugurację kadencji przez nowego prezydenta Baracka Obamę.

Prezydent-elekt wezwał ustępującego przywódcę USA George'a W. Busha do  wyasygnowania na pomoc firmom finansowym dodatkowych 350 mld USD. Bush obiecał, że zwróci się z tą sprawą do Kongresu.

Rynek odebrał to jako sygnał, że konieczne do ratowania gospodarki środki Obama może mieć do swojej dyspozycji dużo szybciej niż wcześniej planowano.

ND, PAP