Oszczędności w wojsku

Oszczędności w wojsku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Oszczędności w wojsku można szukać w redukcjach liczebnych i rezygnacji z przeprowadzki dowództw, nie można rezygnować z programów modernizacyjnych - uważa prof. Stanisław Koziej, emerytowany generał, były wiceminister obrony.
Rząd przyjął we wtorek program oszczędności budżetowych, w którym 1 mld 947 mln zł przypada na budżet MON.

"Cały czas musimy pamiętać, że jest jeszcze kwestia około 3 miliardów złotych z ubiegłego roku, nie wiemy, czy są to pieniądze definitywnie stracone, czy minister obrony je odzyska" - zaznaczył Koziej. Dodał, że on sam uważa, że te pieniądze nie wrócą do MON, resort ma więc do czynienia z "bardzo poważnym problemem, który można określić jako kryzys budżetowy".

"Rekompensaty nie uda się znaleźć w doraźnych, wyrywkowych cięciach. Konieczna jest poważna rekonstrukcja całego programu rozwoju sił zbrojnych. Bez takiej zmiany, jeśli będzie się szukało fragmentarycznych oszczędności, odbije się to bardzo poważnie na transformacji sił zbrojnych, ich jakości. Dlatego szukałbym oszczędności w redukcjach założeń ilościowych, a nie rezygnacji z jakości - modernizacji technicznej czy zmniejszenia nakładów na szkolenie" - powiedział Koziej.

Zdaniem generała należałoby też poniechać planu przeniesienia centralnych dowództw z Warszawy do innych miast. "Jest to szkodliwe ekonomicznie i błędne systemowo, należy dążyć do dowództw połączonych, a nie utrwalać odrębne dowództw sił zbrojnych. Minister powinien też porzucić ideę powołania szefa obrony, to rozwiązanie nie jest wprawdzie bardzo kosztowne, ale rezygnacja zawsze przyniosłaby oszczędności, ponadto jest to nieracjonalne z punktu widzenia cywilnej kontroli nad państwem" - dodał.

Tym, czego brakuje w dotychczasowych programach rozwoju armii, a co może dać oszczędności, jest - uważa Koziej - łączenie jednostek w większe formacje. "Nasze siły zbrojne są zbyt rozczłonkowane, zbyt wiele małych jednostek o niewielkich zdolnościach operacyjnych generuje dodatkowe koszty" - ocenił. Koziej zaleca, by "w wojskach lądowych przez połączenie dotychczasowych brygad tworzyć większe brygady, które staną się związkami taktycznymi, a bataliony - samodzielnymi oddziałami.

"Mniej brygad oznacza mniej dowództw. Minister musiałby z zrezygnować z założenia, że liczba związków taktycznych i oddziałów w armii zawodowej jest taka sama jak w armii z poboru. Pozwoliłoby to na dodatkowe oszczędności" - powiedział strateg.

"Natomiast nawet w warunkach kryzysu nie wolno rezygnować z nowoczesnych programów technicznych. Można zmniejszać zamówienia, ale nie można porzucać programów dotyczących pocisków przeciwrakietowych, śmigłowców, broni precyzyjnej" - przestrzegł Koziej. Jego zdaniem należy nawet - w ramach mniejszego budżetu - zwiększyć procentowy udział wydatków na modernizację techniczną. "Dwadzieścia procent to za mało, by podtrzymać programy modernizacyjne w warunkach kryzysu. "Redukcja ilościowa musi być zrekompensowana przyrostem jakości" - powiedział.

Zapowiedziane przez rząd oszczędności budżetowe odbiją się na inwestycjach i prawdopodobnie spowodują zmianę już złożonych zamówień - ocenia przewodniczący sejmowej komisji obrony, były wiceszef MON Janusz Zemke (Lewica).

Rząd przyjął we wtorek program oszczędności budżetowych, w którym na budżet MON przypada 1,947 mld zł.

"Problem polega na tym, że nie mówi się już o tym, że MON w ubiegłym roku otrzymało o ponad 3 miliardy złotych mniej, w bieżący rok resort wszedł z zobowiązaniami wysokości 1,8 miliarda. Jeżeli dodać tę kwotę do planowanego 1,9 miliarda, suma wyniesie 3,7 miliarda. To bardzo duża kwota, która dotyka głównie wydatków majątkowych" - powiedział Zemke.

"Moim zdaniem oznacza to w praktyce ograniczenie rozpoczętych przez wojsko inwestycji budowlanych i renegocjacje umów z kilkuset podmiotami w sprawie programów dostaw sprzętu i uzbrojenia" - dodał.

Ubiegłoroczny budżet MON został zaplanowany na 23 mld zł, w bieżącym roku miał wynosić 24,5 mld.

Niektóre zakłady zbrojeniowe obawiają się, że zapowiadane przez rząd cięcia w budżecie MON spowodują ograniczenia zakupów w zakładach. Zdaniem związkowców, mogłoby to spowodować redukcję zatrudnienia.

We wtorek minister obrony narodowej Bogdan Klich rozmawiał z premierem na temat propozycji oszczędnościowych w MON. Tusk zobowiązał wszystkich ministrów, by przygotowali plany cięć wydatków w swoich resortach na łączną sumę 17 miliardów zł. Ostatecznie minister finansów Jacek Rostowski poinformował we wtorek, że rząd przyjął projekt oszczędności na łączną kwotę 19,7 mld zł. Skala cięć w MON ma wynieść ok. 1 mld 947 mln zł, choć nie określono dokładnie, czego mają one dotyczyć.

Rzecznik PZL Świdnik Jan Mazur powiedział, że jego zakład odczuje zapowiadane cięcia w budżecie MON. Przypomniał, że współpraca z wojskiem zapewnia PZL Świdnik - wytwórcy śmigłowców - około 25 proc. wartości sprzedaży.

"Odczujemy te cięcia, ale jeszcze nie wiadomo, jak bardzo, bo nie wiemy, jak duże będą ograniczenia zakupów i w których fabrykach. Czekamy na konkretne decyzje" - wyjaśnił Mazur.

Zakłady w Świdniku realizują obecnie dla wojska kontrakt na dostawę 25 niewielkich śmigłowców SW-4, przeznaczonych do szkolenia pilotów.

Dla gliwickich Zakładów Mechanicznych Bumar Łabędy największym problemem może okazać się nie ograniczenie wydatków przez MON i armię, ale brak nowych kontraktów eksportowych - powiedział we wtorek PAP Michał Nosiła, odpowiedzialny w firmie za marketing. Zlecenia polskiej armii dla tego zakładu są stosunkowo niewielkie.

W poprzednich latach polskie wojsko zlecało Bumarowi remont zaledwie 1-2 czołgów rocznie. Działalność firmy opiera się głównie na eksporcie.

Szef "Solidarności" w Fabryki Broni "Łucznik" w Radomiu Zbigniew Cebula uważa, że jeśli dojdzie do ograniczeń w zakupach sprzętu dla armii i policji, ludzie stracą pracę. Spółka zatrudnia ponad 340 osób.

Podobne obawy ma szef sekcji krajowej przemysłu zbrojeniowego NSZZ "Solidarność" Stanisław Głowacki (który jest jednocześnie szefem związku w Zakładach Metalowych MESKO w Skarżysku-Kamiennej). Ocenił on, że ewentualne redukcje finansowe mogą oznaczać brak zamówień dla zakładów zbrojeniowych i ich upadłość.

Rzecznik Wojskowych Zakładów Mechanicznych w Siemianowicach Śląskich Michał Rumin poinformował, że jego zakład oczekuje na ewentualne informacje z MON w sprawie cięć wydatków. Zapewnił, że zakłady realizują na bieżąco wojskowe zamówienia. Produkują m.in. Kołowy Transporter Opancerzony "Rosomak".

"Opieramy się na kontrakcie z 2003 r. przewidującym produkcję do 2013 r. 690 KTO +Rosomak+. Produkcja idzie pełną parą, na razie nie mamy co szykować planów awaryjnych czy alternatywnych, nie mamy bowiem do tego żadnych podpartych dokumentami podstaw" - powiedział Rumin.

Dyrektor Centrum Produkcji Wojskowej Huty Stalowa Wola (HSW) Antoni Rusinek powiedział, że MON na bieżąco realizuje zawarty ze spółką kontrakt i dotychczas nie ma żadnych opóźnień w jego realizacji.

"Na dziś nie mamy żadnych sygnałów o ewentualnych cięciach. Mamy nadzieję, że jeśli będą, to nie dotkną one w znaczący sposób huty. Gdyby jednak były, to na pewno będą jakieś konsekwencje dla zakładu i załogi" - powiedział Rusinek. HSW wytwarza dla wojska sprzęt inżynierski i artylerię.

pap, keb

Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!