KE przeciw protekcjonizmowi

KE przeciw protekcjonizmowi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kryzys gospodarczy nie może być pretekstem, by zaprzepaścić korzyści z przyjęcia Polski i innych krajów do UE poprzez "tendencje protekcjonistyczne" - uważa Komisja Europejska.

W raporcie o gospodarczym dorobku rozszerzania UE opublikowanym przed piątą rocznicą przyjęcia nowej dziesiątki do UE w 2004 roku i w związku z drugą rocznicą przystąpienia Rumunii i Bułgarii, KE podkreśla korzyści, jakie przyniosło to wszystkim krajom.

"Rozszerzenia z lat 2004-07 były wielkim historycznym krokiem. Przyniosły koniec podziałowi Europy, pomogły umocnić demokrację i dały gospodarcze korzyści dla całej UE poprzez zwiększenie konkurencyjności, wyższy wzrost i tworzenie nowych miejsc pracy. Kryzys nie może podważyć tego sukcesu (...). Podzieleni, nie osiągniemy niczego" - oświadczył unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia.

"Wielkim wyzwaniem jest teraz oprzeć się pokusie protekcjonizmu, który zniszczyłby wielkie korzyści dla obywateli, jakie przyniosło stworzenie pozbawionego granic rynku wewnętrznego liczącego 500 mln osób" - pisze KE.

Kryzys - zdaniem KE - powinien być zachętą dla nowych krajów do głębszych reform strukturalnych, które przyniosą trwałe pobudzenie gospodarki i zapewnią, że będą mogły pełniej korzystać ze wspólnego rynku. Pilne działania są tym bardziej potrzebne, że niektóre z nich obserwują teraz efekty "bańki kredytowej" i uzależnieniem sektora finansowego od zagranicznych banków-matek. Stąd zalecenia na przyszłość: oparta na mocnych podstawach polityka fiskalna jest kluczowa dla podtrzymania stabilności finansowej i makroekonomicznej.

Rozszerzona UE jest największym zintegrowanym obszarem gospodarczym na świecie, przynosząc 30 proc. światowego PKB i 17 proc. wymiany handlowej (nie licząc handlu wewnątrz UE). Dochód na głowę w nowych krajach wzrósł z 40 proc. średniej w starych krajach w 1999 roku, do 52 proc. w 2008 r. Wzrost gospodarczy w latach 2004-08 wyniósł średnio 5,5 proc., w porównaniu z 3,5 proc. w latach 1999-2003.

KE podkreśla, że nie stało się to kosztem starych krajów członkowskich, gdzie po rozszerzeniu wzrost utrzymał się na poziomie ok. 2,2 proc. Zdaniem KE, to inwestycje ze starych krajów, które przecież przyniosły zyski tamtejszym przedsiębiorstwom, były głównym motorem transformacji gospodarczej nowej dwunastki. Nie bez znaczenia są fundusze unijne, które w 2007 roku stanowiły w sumie 2 proc. PKB nowych krajów; w 2013 roku ten udział zwiększy się do 3 proc. Dla porównania: dla starych krajów te transfery to odpowiednio 0,2-0,3 proc. ich PKB.

"Na rozszerzeniu skorzystały i nowe i stare kraje, oraz UE jako całość. Mimo obaw, że pociągnie ono za sobą zakłócenia w gospodarczych i socjalnych systemach starych krajów, doświadczenie pokazuje, że te ponure przepowiednie nie były uzasadnione" - głosi raport KE.

Bezrobocie, na początku bardzo wysokie w niektórych nowych krajach UE, spadło do poziomu unijnej średniej. W sumie w latach 2003-07 powstało tam około 3 mln miejsc pracy. KE po raz kolejny przypomina, że nie sprawdziły się obawy przed "polskim hydraulikiem", który odbierze pracę mieszkańcom krajów zachodnich. W sumie wyemigrowało ok. 2 mln obywateli nowych krajów, ale w większości państw ich odsetek w porównaniu z krajową siłą roboczą nie przekracza 1 proc. (za wyjątkiem Irlandii - 5 proc.). W dodatku wielu pracowników migruje tylko czasowo - według danych KE, z Wielkiej Brytanii wróciła już do domów połowa pracowników, którzy skorzystali z otwarcia brytyjskiego rynku pracy w 2004 r.

Do swoich krajów migranci przywieźli nabyte za granicą cenne umiejętności, znajomość języków itd. - wcześniej zasilali swoimi zarobkami rodzime gospodarki. KE szacuje, że Polska zawdzięcza migrantom 1,5 proc. swojego PKB. Zauważa jednak, że migracja siły roboczej stała się problemem dla niektórych nowych krajów: Polski, Litwy, Cypru i Rumunii, ponieważ w niektórych sektorach zabrakło tam rąk do pracy.

pap, keb