Autobusy zamiast pociągów
Gdyby PKP Intercity chciało jesienią utrzymać wszystkie połączenia wymagałoby to od spółki remontu kilkunastu lokomotyw spalinowych. Koszt naprawy tylko jednej takiej lokomotywy to ok. 4,3 miliona złotych. Taka inwestycja opłacałaby się spółce, gdyby trasy, na które wyjeżdżają pociągi, cieszyły się dużym zainteresowaniem pasażerów. Tak jednak nie jest – likwidowane połączenia są od dawna deficytowe.PKP Intercity nie zamierza dopłacać do połączeń, ponieważ spółka szykuje się do wejścia na giełdę. Dzięki usunięciu z rozkładu jazdy blisko 90 pociągów w kasie przewoźnika zostanie dodatkowych kilkanaście milionów złotych. – To ruch konieczny z ekonomicznego punktu widzenia – nie ma wątpliwości Celiński. I przekonuje, że pasażerowie, którzy dotychczas korzystali z likwidowanych połączeń zostaną zaoferowane autobusy, w których ważny będzie bilet kolejowy. Takie autobusy mają jeździć m.in. na trasach Zamość – Rejowiec, Lublin – Bełżec, Działdowo – Grudziądz czy Zamość – Rzeszów.
Na ratunek - ministerNiewykluczone jednak, że plany PKP pokrzyżuje resort infrastruktury. Ministerstwo ma w tej sprawie głos m.in. dlatego, że dotuje deficytowe pociągi, które muszą znaleźć się w rozkładach jazdy ponieważ są jedynymi środkami komunikacji publicznej w regionie. Zdaniem informatorów „Rzeczpospolitej" resort prawdopodobnie nie zgodzi się na likwidację części połączeń – przetrwać mają pociągi kursujące m.in. w rejonie Gorzowa, Szczecina i Świnoujścia. Eksperci cieszą się z takiej wiadomości. – InterCity przygotowuje się do prywatyzacji, ale ma też misję do spełnienia – przypomina Patryk Skopiec z Instytutu Rozwoju i Promocji Kolei.
„Rzeczpospolita", arb