Fedak: pracujemy nad zmianą systemu emerytalnego

Fedak: pracujemy nad zmianą systemu emerytalnego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jolanta Fedak (fot. A. Jagielak /Wprost) 
Minister pracy Jolanta Fedak potwierdziła, że jej resort pracuje nad pomysłem, by umożliwić Polakom decydowanie o tym, kiedy chcą przejść na emeryturę. Zgodnie z nim rząd lub parlament ustalałby ile wynosi "minimalna godna emerytura" a osoba, która wypracowałaby sobie świadczenia przekraczające ten pułap mogłaby odejść z pracy niezależnie od wieku.

"Logika nowego systemu wskazuje, że im dłużej pracujemy, tym emerytura jest wyższa" - powiedziała Fedak, która była gościem TVP Info, a później TVN24. Wyjaśniła, że w nowym systemie nie liczy się staż pracy, ale ilość uskładanych pieniędzy.

Wskazała, że możliwe jest też rozwiązanie, które pozwoli na odejście z pracy po osiągnięciu takiego progu emerytury, który by zapewnił godne życie w przyszłości. Dodała jednak, że na razie nie wiadomo, jaki jest ten próg, gdyż jeszcze nie ma takich wyliczeń.

Zdaniem Fedak, najważniejsze jest ustalenie, jak będzie wyglądała wypłata i ustalenie kwoty oszczędności, która pozwoli na przejście na emeryturę tak, by osoba ta mogła się z niej utrzymać.

Premier Donald Tusk powiedział w środę, że rząd, reformując system emerytalny, będzie chciał wprowadzić model, który spowoduje, że wyższa emerytura będzie zależeć od dłuższego stażu pracy.

"Rozpoczęła się poważna rozmowa na temat tego, jak zmienić reguły przechodzenia na emeryturę. To bardzo trudna dyskusja. Cieszę się, że powstają koncepcje, które nie są konfliktowe, ale z których będzie można wybrać model" - mówił Tusk w radiu TOK FM. "Na pewno chcemy, żeby ludzie mieli wyższą emeryturę, na pewno chcemy, żeby ludzie dłużej pracowali" - podkreślił.

"Jestem gotowy dzisiaj nie tylko rozmawiać, ale podjąć decyzję na temat zmiany reguł przechodzenia na emeryturę. Będziemy szukali tego sposobu, który da ludziom wolność wyboru, ale też spowoduje de facto, że ludzie będą mogli liczyć na wyższą emeryturę, dlatego, że dłużej pracują" - mówił premier.

Obecnie najniższa emerytura z ZUS wynosi 675 zł miesięcznie, a średnia emerytura jest na poziomie 1,5 tys. zł.

Niewykluczone jednak, że za atrakcyjnie brzmiącym postulatem stoi chęć... przedłużenia aktywności zawodowej Polaków. Zamiast podnosić wiek emerytalny do 70 lat - co niewątpliwie spotkałoby się z negatywną reakcją opinii publicznej, teraz pod płaszczykiem "emerytury dla każdego" będzie to można zrobić bezboleśnie. Wystarczy, że parlament wyznaczy minimalną godną emeryturę na takim poziomie, jaki dla większości z nas będzie możliwy do osiągnięcia dopiero po przepracowaniu 40-45 lat. 

- Podobne rozwiązanie występuje tylko w Szwecji. Ale tam można wybierać, czy przejść na emeryturę, dopiero mając 61-65 lat - komentuje Jeremi Mordasewicz, członek rady nadzorczej ZUS. Zdaniem współtwórcy reformy emerytalnej z 1999 r. prof. Marka Góry pomysł jest dla statystycznego Kowalskiego atrakcyjny. Problem w tym, że 55-latek jest w stanie dorobić nawet do bardzo niskiej emerytury, ale schorowany 70-latek - raczej nie. - Wtedy życie za np. 900 zł może się okazać problemem - ostrzega Góra. Pomysł podoba się bardzo Andrzejowi Sadowskiemu z Centrum Adama Smitha. - Zostawmy obywatelom wolny wybór. Niech sami decydują, kiedy przejść na emeryturę. Znam osoby, które w wieku 85 lat wciąż pracują i nie wyobrażają sobie życia bez pracy. Ale znam też takie, które przy pierwszej sposobności poszłyby na emeryturę, wychodząc z założenia, że same najlepiej zatroszczą się o swoją przyszłość - przekonuje Sadowski.

PAP, "Gazeta Wyborcza", arb, mm