Zgodnie z rządowym projektem, który wkrótce ma trafić do Sejmu, od czerwca bank, zanim podpisze z klientem umowę kredytową, będzie musiał przekazać mu formularz z listą informacji o wszystkich parametrach pożyczki. Będzie musiał napisać nie tylko, ile pieniędzy dostanie klient i ile wyniesie miesięczna rata, ale też, ile pieniędzy kredytobiorca będzie musiał bankowi w sumie oddać, ile wyniesie rzeczywista stopa oprocentowania kredytu i ile kosztują dodatkowe ubezpieczenia. Dziś bank musi podać klientowi tylko rzeczywistą stopę oprocentowania kredytu, bez rozbijania jej na elementy.
- Celem dyrektywy jest to, by klienci mogli łatwiej porównać oferty banków. I lepiej rozumieli, jakie zobowiązania na siebie przyjmują - tłumaczy Małgorzata Cieloch z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który przygotował dla rządu projekt ustawy.
Polska idzie o krok dalej, niż nakazuje Bruksela. Jej wytyczne dotyczą tylko pożyczek niezabezpieczonych, a u nas nowe przepisy mają dotyczyć też kredytów hipotecznych. Banki będą musiały informować nas m.in. o kosztach spreadu, kosztach dodatkowych ubezpieczeń i łącznej sumie, którą będziemy musieli zwrócić. - To wzmocni pozycję klientów w relacjach z bankami - zapewnia Cieloch.Zadowoleni są też pośrednicy finansowi. - Klient będzie mógł czarno na białym zobaczyć, ile pożycza, a ile będzie musiał oddać. A to daje do myślenia - chwali Karol Wilczko z serwisu Comperia.pl. Np. spłacając kredyt gotówkowy o wartości 7 tys. zł, wzięty na pięć lat w Getin Banku, na koniec będzie trzeba oddać w sumie 9,6 tys. zł, a mBank każe sobie zwrócić 12,6 tys. zł. Pożyczając pod hipotekę 200 tys. zł (mając do tego 100 tys. zł własnych oszczędności), po 20 latach bank dostanie z rat od 354 tys. zł do 419 tys. zł. A więc nawet dwukrotnie więcej, niż pożyczył. Zdaniem Wilczki część klientów, widząc, o ile więcej trzeba oddać bankowi, dwa razy zastanowi się przed wzięciem kredytu.
Nowe przepisy wydłużą też z 10 do 14 dni okres, w którym klient będzie mógł bezkarnie odstąpić od umowy. Dzięki temu klienci będą mieli więcej czasu, by przeanalizować dokumenty i sprawdzić, czy nie ma w nich jakichś haczyków. - Gdy klient prosi o udostępnienie umowy przed podpisaniem, banki ociągają się i robią uniki - mówi Wilczko. A bankowi doradcy czasem starają się zniechęcić klientów do czytania umów, "bo przecież wszyscy podpisują takie same".Eksperci ostrzegają jednak, że wzory formularzy, które bankowcy będą musieli udostępniać klientom, są bardzo obszerne i przeładowane informacjami. Poza tym zniknie limit maksymalnej wysokości prowizji za udzielenie kredytu (dziś wynosi ona 5 proc.).
Bankowcy do zmian podchodzą bez entuzjazmu. Norbert Jeziolowicz ze Związku Banków Polskich ostrzega, że po ich wprowadzeniu klienci będą dłużej czekać na kredyty. - Klient nie będzie mógł podpisać umowy i dostać pieniędzy od ręki. Najpierw doradca przygotuje formularz ze szczegółami pożyczki, klient będzie musiał mieć czas na jego przeanalizowanie, a dopiero potem będzie mógł zaciągnąć pożyczkę - tłumaczy ekspert ZBP. - Tak samo będzie w przypadku kredytów ratalnych. Jeziolowicz zapowiada też, że cena kredytów wzrośnie: - Co roku banki w Polsce udzielają 20 mln pożyczek. Jeżeli do każdej będą musiały dodać trzy kartki papieru, to będą potrzebować dodatkowych 60 mln kartek. Do tego trzeba doliczyć koszty zmian w systemach informatycznych, opłacenie prawników etc.
Dodaje, że banki potrzebują czasu na dostosowanie się do przepisów. Dlatego będą przekonywać rząd, by opóźnił wejście w życie przepisów do początku 2011 r.
"Gazeta Wyborcza", mm