Boni kontra Pawlak

Boni kontra Pawlak

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Michał Boni uznał, że stwierdzenie wicepremiera, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, iż "zamula" prace legislacyjne jest oceną nierzetelną. Przyznał, że od kilku dni zastanawia się nad sensem funkcjonowania w polityce.
- Jeśli chodzi o prace nad ustawami, to słusznie państwo zauważacie, że niektóre projekty są wyjątkowo zamulane i przeciąga się praca nad nimi - mówił szef Stronnictwa, wicepremier Waldemar Pawlak. Jako winowajców "zamulania" wskazywał Komitet Stały Rady Ministrów, a także resort finansów. Pawlak skarżył się np. że nie rozumie oporu tego ministerstwa w sprawie projektu ustawy o efektywności gospodarczej. - Nie zamulam i myślę, że to stwierdzenie wicepremiera Pawlaka jest bardzo nierzetelne. Bardzo nierzetelne, dlatego że jest wiele projektów, które wymagają uzgodnień, są różnice zdań między resortami, dosyć intensywnie, a nawet bardzo intensywnie w wielu przypadkach premierowi Pawlakowi, ministrowi gospodarki w jego projektach pomagałem, żeby uzgodnić rozwiązania z ministrem finansów - powiedział Boni.

Boni powiedział, że w przypadku ustawy ustawy o efektywności gospodarczej "są różne spojrzenia i projekty". - Gdyby nie moja interwencja, to byśmy leżeli z tą ustawą i z tym projektem w lesie, a po trzech spotkaniach, które przeprowadziliśmy w ostatnich 4-5 tygodniach myślę, że powoli zbliżamy się do rozwiązania i sądzę, że ono będzie bliskie temu co minister gospodarki oczekiwał, ale argumenty będą jasno przedstawione tak, że sądzę, że minister finansów będzie mógł je zaakceptować - podkreślił. - Na tym polega uzgadnianie stanowisk - zaznaczył. - Jeśli pan wicepremier Pawlak, nierzetelnie osądzając pracę Komitetu, uważa, że ja stoję tutaj na przeszkodzie, to po prostu jest mi bardzo przykro, że nie zadał sobie trudu, żeby spojrzeć na to jak niektóre projekty, które MG półtora roku temu zapowiadało, w ogóle nie ujrzały jeszcze światła: ta druga wersja ustawy takiej deregulacyjnej, ustawa o podpisie elektronicznym - wyliczał Boni. Podkreślił, że są to trudne sprawy i nikogo nie obwinia. - W związku z tym musimy jeszcze poanalizować i popracować - dodał.

Boni był pytany o wypowiedź Pawlaka, w której ocenił on, że nie ma żadnego rządowego planu naprawy finansów publicznych, który ma przedstawić premier, tylko "osobista inicjatywa Donalda Tuska". Twierdził, że o programie nic nie wie. Szef Komitetu Stałego zapewnił, że podczas prac "nad planem rozwoju i konsolidacji finansów różne elementy cząstkowe, resortowe były konsultowane, także w częściach, które dotyczyły wzmocnienia i poprawienia warunków do funkcjonowania przedsiębiorczości". - Odpowiednie propozycje, pytania, co można byłoby w tym umieścić, zostały przedstawione ministrowi gospodarki. O ile wiem formalnie odpowiedź na to pytanie nie nadeszła i jak rozumiem intencją pana premiera było to, że wtedy, kiedy te uwagi z resortów zbierzemy, to ta inicjatywa zostanie przedstawiona, oczywiście też po to, żeby potem Rada Ministrów nad nią dyskutowała, zaakceptowała i później realizowała - mówił Boni. Dopytywany, czy ktoś chce zerwać koalicję PO-PSL, odparł: "ja tego nie interpretuję, dlatego że od kilku dni zadaję sobie pytanie o taką granicę sensowności udziału w polityce".

- Mój udział w polityce wiąże się z podejściem merytorycznym, chęcią dostrzegania problemów, polskich problemów, ich rozwiązywania nie tylko w krótkim horyzoncie po to, żeby zbijać kapitały polityczne, ale w długim horyzoncie po to, żeby rozwiązywać prawdziwe problemy Polaków. Jeśli ta praca przynosi więcej kosztów niż korzyści, jeśli mamy taki klimat jak się pojawia podczas przesłuchań komisji śledczej, jeśli pojawiają się nierzetelne oceny czyjejś pracy, to zadaję sobie takie pytanie o sens uczestnictwa w polityce - mówił. Boni zapewnił, że nigdy nie mówił, iż należy zlikwidować KRUS. - Pan premier Pawlak też jakoś tak to zinterpretował oceniając list 10 ekonomistów, gdzie to się pojawiło. Jestem radykalnie przeciwny takiemu rozwiązaniu. Chciałbym, żeby różne rzeczy były oceniane rzetelnie, jeśli nie są oceniane rzetelnie, a stają się przedmiotem gry, to jak każdy człowiek mam prawo zadawać sobie pytanie o sens uczestniczenia w polityce, o granice tego sensu - zaznaczył.

PAP, arb