Europarlament broni Wspólnej Polityki Rolnej

Europarlament broni Wspólnej Polityki Rolnej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. sxc.huŹródło:FreeImages.com
Mimo gróźb części rządów z Wielką Brytanią na czele, Wspólna Polityka Rolna może utrzymać silną pozycję w budżecie UE po 2013 r. dzięki sojusznikowi w postaci Parlamentu Europejskiego, który na mocy Traktatu z Lizbony nabył prawo współdecydowania o losach WPR. Podczas niedawnego nadzwyczajnego posiedzenie Komisji ds. rolnych PE wszyscy eurodeputowani tej komisji niezależnie od partyjnych barw, przeciwstawiali się zmniejszeniu finansowania WPR.

W debacie na temat zmian, jakie wprowadza Traktat z Lizbony, uwaga publiczna skoncentrowała się na nowych instytucjach i stanowiskach: systemie liczenia głosów w Radzie, prezydencie UE, szefie dyplomacji... Tymczasem większą zmianą jakościową może okazać się uzyskanie przez Parlament Europejski kompetencji na równi z rządami UE w sprawie Wspólnej Polityki Rolnej. PE, który dotychczas mógł jedynie wydawać niewiążące opinie, wkracza w spór między rządami, zwłaszcza między Paryżem a Londynem, na temat funduszy rolnych, jaki rozegra się w 2011-2012 roku, kiedy będzie negocjowana nowa wieloletnia perspektywa finansowa UE. I wszystko wskazuje na to, że europosłowie niełatwo zgodzą się na zmniejszenie środków na WPR.

Takie wnioski można wyciągnąć ze zorganizowanej przez Parlament Europejski debaty na temat przyszłości Wspólnej Polityki Rolnej, która w środę ściągnęła tłumy na nadzwyczajne posiedzenie Komisji ds. rolnych PE. Zabierający głos eurodeputowani tej komisji, czy to z frakcji lewicowych czy prawicowych, zajmowali niemal identyczne stanowisko: musimy utrzymać wydatki na Wspólną Politykę Rolną przynajmniej na takim samym poziomie, jak obecny, bo od tego zależy przyszłość europejskiego rolnictwa. Brawami poparli głos niemieckiego sprawozdawcy ds. nowego budżetu Reimera Boege, dla którego oznacza to "pójście w konflikt z własnymi rządami w 2012 r.", kiedy to negocjacje wkroczą w decydujący moment. Kraje-płatnicy netto do unijnej kasy już sygnalizują, że oszczędności będą konieczne, zwłaszcza ze względu na rozdmuchane z powodu kryzysu deficyty.

"Przestańmy wreszcie przepraszać za Wspólną Politykę Rolną i rozpocznijmy mocniejszą bitwę w obronie europejskich rolników. Nie tylko nie powinniśmy się zgadzać na żadne cięcia, ale musimy domagać się zwiększenia wydatków" - apelowała Irlandka z frakcji chadeckiej Mairead McGuinness. Wtórowali jej europosłowie polscy, francuscy, a nawet brytyjscy i holenderscy z Komisji Rolnej. W projekcie raportu PE na temat przyszłości WPR sprawozdawca, brytyjski liberał George Lyon przekonuje, że "konieczna jest obrona WPR w nowym budżecie UE w kontekście określenia nowej perspektywy finansowej". Tak, by europejskie rolnictwo zapewniło bezpieczeństwo żywnościowe coraz większej liczby ludności w Europie i na świecie. Szacuje się, że w 2050 roku liczba ludności wzrośnie z 6 do 9 miliardów.

Istniejąca od lat 60. WPR rzeczywiście pożera lwią cześć budżetu UE (ponad 50 mld z 116,7 mld euro w 2009 roku), ale jest tak naprawdę jedyną unijną polityką w 100 proc. wspólnotową, finansowaną tylko przez Brukselę. Europosłowie domagają się, by taka też pozostała. Wbrew płynącym nawet z Komisji Europejskiej postulatom, by ją częściowo znacjonalizować, czyli zrzucić na budżety narodowe cześć kosztów, a zaoszczędzone w budżecie UE środki wydać na inne, bardziej nowoczesne cele. "Jesteśmy przeciwni współfinansowaniu WPR przez kraje członkowskie, które jest ułudą i ją zabije. Musimy zadbać, by WPR pozostała wspólnotowa" - zgodnie powtarzali posłowie z różnych krajów.

Ponadto przekonywali, że udział wydatków na WPR w budżecie unijnym maleje regularnie. Z ok. 75 proc. w latach 80. do 45 proc. obecnie. Ogólna pula wydatków na WPR pozostała niemal bez zmian, mimo rozszerzenia UE o 12 nowych krajów, w tym wiele rolniczych, jak Polska czy Rumunia. Inny mit, jaki obalali europosłowie komisji rolnej oraz eksperci zaproszeni do debaty, to rozdmuchane dochody europejskich rolników. W większości państw są niższe niż 50 proc. średniego wynagrodzenia w tym kraju. W Polsce wynoszą np. 40 proc., we Włoszech 45 proc., w Rumunii niecałe 30 proc., we Francji 60 proc., a Wielkiej Brytanii 50 proc. Wszędzie znacząco spadły w ostatnich latach. Średnio o 12,2 proc. w ubiegłym roku. "Unijne dotacje stanowią dwie trzecie dochodów rolników" - przekonywał wiceprzewodniczący stowarzyszenia europejskich organizacji rolnych COPA Gerd Sonnleitner. A to oznacza, że bez nich rolnicy się nie utrzymają.

"Jeśli w budżecie UE dla rolników ma być mniej pieniędzy, to stworzymy nowe 10 mln bezrobotnych i rolnictwo bardziej przemysłowe, czyli takie, które mniej dba o środowisko niż małe gospodarstwa. Czy to jest zgodne z nową unijną strategią gospodarczą Europa 2020, której celem jest wzrost zatrudnienia i ochrona środowiska? - pytał retorycznie Jarosław Kalinowski z PSL.

Inni przekonywali, że europejski model rolnictwa nie tylko zapewnia bezpieczeństwo żywnościowe Europie, ale też spełnia wiele funkcji publicznych. Z unijnych dotacji utrzymują się nie tylko rolnicy, lecz całe obszary wiejskie, pokrywające 47 proc. terytorium UE. Rolnicy wpływają więc na utrzymanie krajobrazu i bioróżnorodności. "Koszty WPR są niczym w porównaniu z kosztami społecznymi, gospodarczymi i środowiskowymi, jakie spowoduje pozostawione bez pomocy europejskie rolnictwo" - głosi projekt raportu PE.

Dotychczas cięcia WPR, mimo krytyki ze strony rządu w Londynie, były niemożliwe ze względu na porozumienie zawarte w 2002 r. przez ówczesnego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera i prezydenta Francji Jacquesa Chiraca o zamrożeniu wydatków na WPR do 2013 roku. Co będzie po tym roku, nie wiadomo. Londyn zgodził się w 2005 roku na obecny budżet UE na lata 2007-13 pod warunkiem rewizji WPR, która w brytyjskiej prasie przedstawiona jest jako dojna krowa dla francuskich rolników. We Francji z kolei zwykło się mówić, że jedyny wkład Brytyjczyków w WPR to choroba szalonych krów. Polska w tym sporze sytuuje się po stronie Francji.

"To idzie w bardzo dobrym kierunku, dokładnie po myśli Polski - komentował w rozmowie z PAP przysłuchujący się debacie polski dyplomata. - Teraz trzeba poczekać i zobaczyć, jak głos komisji rolnej przełoży się na stanowisko całego PE". Raport PE ma być głosowany najprawdopodobniej na sesji w czerwcu lub lipcu.

W debacie na temat WPR Polska podnosi problem nierównego traktowania rolników z rożnych państw, na czym cierpią zwłaszcza ci z nowych. "Różnice w dopłatach bezpośrednich są gigantyczne. Rolnicy nie zgodzą się na dalszą dyskryminację, gdyż nie ma już dopłat do produkcji, a tylko są dopłaty obszarowe" - mówił europoseł Janusz Wojciechowski (PSL). Najwięcej, bo ponad 500 euro na hektar, otrzymują rolnicy w Grecji i na Malcie, w Polsce - średnio 200 euro, nieco więcej niż w Hiszpanii i Portugalii, we Francji ok. 250, w Niemczech ponad 300. Te różnice wynikają z historycznych, opartych na innych latach produkcyjnych danych branych pod uwagę przy obliczaniu dopłat dla różnych krajów.

Wydaje się jednak, że i tu PE opowie się po myśli polskich rolników, domagając się wyrównania różnic. Tak przynajmniej proponuje sprawozdawca. "Sprawiedliwe traktowanie rolników we wszystkich państwach członkowskich w kontekście podejmowania decyzji o wielkości budżetu (należy utrzymać budżet w tej samej wysokości)" - to jeden z głównych priorytetów w projekcie raportu.

pap, em