- Ile mięsa wyeksportujemy do Chin, zależy od tego, jak się zorganizują nasi producenci i na ile zaakceptują ceny za drób, a także koszty transportu - tłumaczył minister rolnictwa. - Moją rolą jest otwieranie rynku, a dalej będą decydować sami przedsiębiorcy - podkreślił.
Minister poinformował, że Chińczycy zaproponowali Polsce wynajęcie "po kosztach" powierzchni w centrum wystawienniczym w Szanghaju na trzy lata. Ma to służyć promocji polskich produktów żywnościowych. Czy jednak do tego dojdzie, zdecydują przedsiębiorcy, bo to oni muszą dostarczać towar. Sawicki dodał, że jest także oferta ze strony jednej z największych giełd hurtowych koło Pekinu, dotycząca udostępnienia bezpłatnie na rok magazynów do składowania polskich produktów. Zdaniem Sawickiego, zainteresowanie eksportem ze strony firm jest "umiarkowane".
W opinii prezesa stowarzyszenia "Polskie Mięso" Witolda Choińskiego, przedsiębiorcy chcą handlować z Chińczykami, ale jego zdaniem, "załatwianie wszystkich formalności potrwa jeszcze około roku". Prezes przypomniał, że eksport wieprzowiny na rynek chiński już się odbywa, mięso jest wysyłane poprzez Hongkong. Na razie Chińczycy kupują od nas "gorsze" elementy świni - nóżki, ogony, ryje. Zdaniem Choińskiego dobrze byłoby, żeby pojawiło się zapotrzebowanie na lepsze gatunki mięsa - szynkę czy schab. Choiński zaznaczył, że na razie eksport do Chin jest opłacalny, ale jak będzie dalej, zależy od wielu czynników, np. od cen trzody chlewnej.
PAP, arb