OPZZ: poprzemy tego kandydata, który będzie bronił praw pracowników

OPZZ: poprzemy tego kandydata, który będzie bronił praw pracowników

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jan Guz (fot. FORUM) 
Zakończony kongres OPZZ wezwał do udziału w wyborach prezydenckich i zadeklarował poparcie kandydata, który będzie bronił praw pracowniczych. OPZZ nie wskazało jego nazwiska, szef OPZZ zapowiedział, że poprze Grzegorza Napieralskiego.
- Poprzemy takiego prezydenta, który zadeklaruje współpracę ze związkami zawodowymi, obronę kodeksu pracy, który nie będzie opowiadał się za ograniczeniem praw emerytalno-rentowych. Wezwaliśmy związkowców do udziału w wyborach, natomiast każdy jest na tyle dobrze przygotowany, że wie, na kogo zagłosować - powiedział Jan Guz, wybrany przez kongres na przewodniczącego na kolejną kadencję.

- OPZZ nie wymienia nazwiska, natomiast ja otwarcie mówię, że będę głosował na Grzegorza Napieralskiego, albowiem uważam, ze lewica jest potrzebna i ma program zbliżony do naszego - dodał Guz. - Napieralski zadeklarował, że będzie realizował cele, które są celami OPZZ, przeprosił za wpadki. Myślę, że to dobry prognostyk, że z lewicą, z tymi ludźmi będzie można ułożyć przyszłość - powiedział przewodniczący związku. Gośćmi kongresu byli dwaj kandydaci na prezydenta - przewodniczący SLD Grzegorz Napieralski i Waldemar Pawlak z PSL.

Przyjęte przez kongres cele OPZZ na najbliższe lata to: podniesienie płac, w tym płacy minimalnej, utrzymanie zapisów kodeksu pracy, zwolnienie od podatku składki związkowej, dostępność służby zdrowia, żłobków i przedszkoli oraz bezpieczeństwo emerytalno-rentowe. Guz przypomniał, że przed kilkoma dniami OPZZ złożyło w Sejmie projekt ustawy, która dawałaby prawo do emerytury kobietom po 35 i mężczyznom po 40 latach pracy. - Jesteśmy zaniepokojeni sytuacją na rynku pracy - brakuje ponad 5 mln miejsc pracy - dwa miliony to bezrobotni zarejestrowani, mamy dwa miliony emigrantów zarobkowych, milion to bezrobocie ukryte, 40 procent młodzieży nie ma pracy - powiedział.

Minister pracy Jolanta Fedak, która wzięła udział w dyskusji o prawie pracy oraz równowadze między elastycznością a pewnością zatrudnienia, zgodziła się, że "dziś płaca minimalna w Polsce jest naprawdę niska - 1317 zł". Przypomniała, że przed dwoma laty wynegocjowano podwyżkę płacy minimalnej o 150 zł. Zastrzegła, że dalsze podwyżki zależą od rozwoju sytuacji gospodarczej, jest ona też jednym z warunków, od których zależą zmiany w prawie pracy. - Jeśli będziemy starali się uelastycznić odchodzenie z rynku pracy, to musimy również zapewnić warunki, by pracownik mógł szybciej na ten rynek wejść, łatwiej mógł znaleźć pracę, mógł się utrzymać ze świadczeń zastępujących wynagrodzenie - powiedziała.

Prof. Wiesława Kozek zwróciła uwagę, że w Polsce "elastyczne formy pracy", gdzie pracownicy mają mniejsze gwarancje zatrudnienia i bezpieczeństwo emerytalne, są w Polsce dużo powszechniejsze niż w innych krajach UE. Podkreśliła, że - choć kłóci się to ze stereotypowym wyobrażeniem, elastyczne sposoby zatrudnienia były rozpowszechnione także przed 1989 rokiem, w postaci umów o dzieło, zleceń, pracy chałupniczej i nakładczej czy nadgodzin. Zwróciła też uwagę, że w Polsce z kształcenia ustawicznego korzysta 4,6 proc. populacji, podczas gdy w Szwecji blisko jedna trzecia. Jej zdaniem pewność zatrudnienia i podnoszenie kwalifikacji motywują pracowników i zwiększają wydajność. Jacek Męcina z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan przekonywał, że elastyczne sposoby zatrudnienia chronią przed zwolnieniami. Zgodził się jednak, że powinny one być wykorzystywane czasowo, np., by umożliwić pracownikowi pogodzenie obowiązków rodzinnych z pracą.

PAP, arb