Bielecki: Polacy powinni sami chcieć pracować dłużej

Bielecki: Polacy powinni sami chcieć pracować dłużej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jan Krzysztof Bielecki (fot. Wprost)Źródło:Wprost
Zdaniem byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego nie ma potrzeby ustawowego wydłużania lat pracy. Jego zdaniem potrzebne są bodźce, które będą motywowały przyszłych emerytów, by dłużej pracowali - taką zachętą mogą być np. wyższe świadczenia emerytalne.

- Osobę w dobrej kondycji powinno to zachęcać do dłuższej pracy. Wierzę, że takie bodźce zadziałają, choć w Polsce jest magia regulacji - na wszystko trzeba wydać zarządzenie lub uregulować sprawę administracyjnie. Jeżeli okazałoby się, że takie stymulowanie ludzi do dłuższej pracy nie udało się, to za kilka lat można by wrócić do tej kwestii, zastanowić się, czy nie należałoby sięgać po nakazy administracyjnie - mówił o planach wydłużenia czasu pracy Bielecki.

Pytany, czy jego zdaniem system ubezpieczeń społecznych i ochrony zdrowia nie rodzi zagrożeń dla finansów publicznych, były premier przyznał, że wymaga on poprawy. - W Polsce cały czas zarządzamy zmianą. Nie można spocząć na laurach i stwierdzić, że przecież przeprowadzono reformę, praca została wykonana. Przykład reformy emerytalnej z 1999 r. pokazuje, że po kilku latach funkcjonowania systemu należało usiąść i ocenić syntetycznie jak on działa, jakie korekty są potrzebne. Uważam, że trzeba nieustająco weryfikować, monitorować i poprawiać rzeczy związane z funkcjonowaniem państwa - powiedział.

Szef Rady Gospodarczej odniósł się także do informacji z NBP, zgodnie z którymi ukryty dług publiczny Polski wynosi 180 proc. PKB, a rzeczywisty przekracza 220 proc. PKB. Odpowiedzialny za to jest m.in. system opieki zdrowotnej, rentowy, zabezpieczenia społecznego, emerytur mundurowych, KRUS itp. W przyszłości może to zachwiać stabilnością finansów publicznych. - Patrząc z tej perspektywy, taki "ukryty dług" wynosi np. w USA 700 proc. PKB., a w UE przeszło 300 proc. To jest szersza kwestia, jak liczyć różne zobowiązania państwa. W Polsce próbujemy to robić w sposób bardziej przejrzysty niż w innych krajach UE, choćby dzięki temu, że przeprowadziliśmy reformę systemu emerytalnego. Wydatki na przyszłe pokolenia są podejmowane dzisiaj, nie są traktowane jako zobowiązania przyszłych okresów - wyjaśnił Bielecki. Wskazał, że jego doświadczenie w biznesie nauczyło go nie planować na zbyt wiele lat do przodu. - Wszystkie plany dłuższe niż kilkuletnie z reguły się nie sprawdzają. Na prognozy powinno się patrzeć jak na sygnały ostrzegawcze - mówią nam one, co by było, gdyby określone warunki, przez następne np. 10 lat, nie ulegały zmianie - uważa były premier.

Według Bieleckiego w Polsce widoczny jest - łatwy do określenia - dylemat. Z jednej strony mamy potrzeby rozwojowe wynikające z chęci zmniejszania luki dzielącej nas od krajów bardziej rozwiniętych. Z drugiej strony państwo ma obowiązek pilnowania finansów publicznych, dzięki czemu rynki finansowe postrzegają Polskę jako kraj wiarygodny. - Balansowanie między tymi dwoma czynnikami to "wyższa szkoła jazdy", którą - wydaje mi się - rząd polski dość umiejętnie prowadzi - powiedział doradca premiera.

PAP, arb