Emerytalny szantaż

Emerytalny szantaż

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdy na pierwszej linii politycznego frontu toczy się walka o to, gdzie powinny stać krzyże, w zaciszu gabinetów rząd zajmuje się sprawami nieco poważniejszymi – ratowaniem finansów publicznych przed efektowną zapaścią. Jednym z pomysłów na ograniczenie wydatków ma być zakazanie emerytom łączenia pracy zarobkowej z pobieraniem świadczeń emerytalnych. Innymi słowy państwo, które przez całe życie obywatela inkasuje od niego składkę emerytalną teraz kombinuje jak zrobić tak, żeby nie musieć mu jej wypłacać.
To, że obowiązujący w Polsce system emerytalny wymaga reformy jest truizmem. Wobec niżu demograficznego obecny system, który polega mniej więcej na tym, że z pieniędzy które każdy z nas wpłaca na swoją przyszłość, finansowana jest teraźniejszość innych emerytów – nie da się utrzymać w sytuacji, gdy emerytów jest coraz więcej, a pracujących coraz mniej. Jednak rozwiązywanie tego problemu za pomocą stawiania emerytom ultimatum – albo praca, albo emerytura – przypomina sposób, w jaki komuniści zrealizowali słynną reformę walutową w 1950 roku. Czyli – najpierw ty obywatelu bogać się i pracuj, a potem przyjdzie państwo i za twoje oszczędności sfinansuje swoje plany.

Warto pamiętać, że składka emerytalna jaką co miesiąc odciąga z naszego konta ZUS nie jest podatkiem, z którym państwo może potem zrobić co chce. Owszem, jest ona przymusowa tak jak i przymusowe są podatki – ale tu podobieństwa się kończą. Co miesiąc zgadzamy się na obniżenie swojej pensji o kilka procent nie dlatego, że ojczyzna potrzebuje nowych dróg i mostów (które opłacamy z podatków), ale dlatego, że to my, na starość będziemy musieli z czegoś żyć. Składka emerytalna chroni nas niejako przed sobą samymi – tzn. przed sytuacją, w której przez całe życie będziemy przejadać swoje dochody, a na starość okaże się, że nie mamy za co żyć. Innymi słowy ZUS spełnia tutaj funkcję banku z którego, gdy przyjdzie czas, odbierzemy nasze pieniądze.

Zakaz łączenia pracy zawodowej z odbieraniem emerytury drastycznie zmienia reguły tej gry. Oto bowiem okazuje się, że nasze pieniądze nie są tak naprawdę nasze, a emerytura nie jest naszym prawem lecz przywilejem, którym państwo może swobodnie dysponować. Jeśli będziesz grzeczny i nie będziesz blokował miejsc pracy innym – czyli zwolnisz państwo od konieczności płacenia tym innym zasiłku – to dostaniesz swoje pieniądze. Ale jeśli uparcie chcesz pracować to pożegnaj się ze swoimi składkami. A że wcześniej umawialiśmy się inaczej? No cóż – panta rei.

Oczywiście jako osoba, która do emerytury ma jeszcze ładnych parę lat dostrzegam również drugą stronę medalu. Polska wciąż ma problem z bezrobociem – zwłaszcza wśród ludzi młodych, od których pracodawcy wymagają doświadczenia, a absolwenci nie mają go gdzie zdobyć, bo etaty blokują im często ludzie, którzy przekroczyli wiek emerytalny. I wiem, że ci młodzi bezrobotni są obciążeniem dla budżetu, z którego inkasują zasiłki, a gdy te wygasną – stają się często klientami pomocy społecznej. Tylko czy na pewno najlepszą drogą rozwiązania tego problemu jest szantażowanie emerytów i grożenie im odebraniem tego, co im się po prostu należy?