Jak powiedział Malczewski, w referendum nie było mowy o postulatach płacowych, tylko o bezpieczeństwie. Związkowcy uważają, że obecny zarząd spółki niewłaściwie organizuje czas pracy personelu latającego i stosuje niejasne przepisy, według których układa czas pracy pilotom. Władze spółki natomiast argumentują, że stosowane przez przewoźnika przepisy dotyczące czasu pracy personelu pokładowego są zgodne z normami unijnymi.
Rzecznik PLL LOT Jacek Balcer powiedział, że wynik referendum nie oznacza, iż zarząd i związki przestaną ze sobą rozmawiać. - Rozmowy wciąż trwają i mam nadzieję, że zwycięży zdrowy rozsądek i strajku nie będzie - powiedział. Balcer dodał, że strajk w szczycie sezonu mógłby pogorszyć i tak nie najlepszą sytuację finansową spółki. - Firma powoli wychodzi na prostą. Strajk na pewno w tym nie pomoże - ostrzegł rzecznik.
W PLL LOT od kilku miesięcy trwa proces restrukturyzacji. W ramach zwolnień grupowych, które rozpoczęły się w październiku 2009, do końca maja tego roku z firmy odeszło 400 osób. Spółka za 2009 r. odnotowała stratę operacyjną w wysokości 335,3 mln zł. W 2008 roku strata operacyjna wyniosła 231,9 mln zł. Wynik netto spółki był ujemny i wyniósł 168,1 mln zł, a wynik brutto został zmniejszony w porównaniu z 2008 r. i wyliczono go na minus 173 mln zł. Za 2008 r. strata netto sięgnęła 732,7 mln zł, a brutto 733,5 mln zł. Strata całej grupy LOT wyniosła w 2009 r. ok. 93 mln zł, rok wcześniej było to ponad 706 mln zł. Pod koniec maja 2009 r. Skarb Państwa i Towarzystwo Finansowe Silesia przejęły pełną kontrolę nad PLL LOT - w rękach pracowników jest jedynie 6,93 proc. akcji spółki.
PAP, arb