Boni: jeśli wydłużenie wieku emerytalnego uratuje finanse, to trzeba to będzie zrobić

Boni: jeśli wydłużenie wieku emerytalnego uratuje finanse, to trzeba to będzie zrobić

Dodano:   /  Zmieniono: 
Michał Boni (fot. WPROST) Źródło:Wprost
Michał Boni zapowiedział w rozmowie z TOK FM, że najbliższe pięć lat przesądzi o tym, czy Polska zdecyduje się na wydłużenie ustawowego wieku aktywności zawodowej dla kobiet i mężczyzn. Fundamentalne dla polskiego rozwoju jest to, żeby mniej więcej w okolicach 2020-2025 roku wskaźnik zatrudnienia był na poziomie 70 proc., bo od tego zależy czy będziemy mieli więcej osób pracujących przy malejącym rynku pracy, w wieku gotowości do wykonywania zawodu - tłumaczy szef doradców premiera Tuska.
- Każdy jeden punkt procentowy więcej we wskaźniku zatrudnienia, a dzisiaj to jest 60 proc., to jest 3,5 miliarda złotych więcej w podatkach. Więc opłaca się stymulować zatrudnienie - tłumaczy pożytki wynikające z podniesienia poprzeczki wieku emerytalnego Boni. Obecnie na emeryturę mogą przejść osoby, które skończyły 65 lat (mężczyźni), lub 60 lat (kobiety). - Jeżeli na stymulację zatrudnienia dzisiaj najbardziej wpływają te rozwiązania z 2008 roku, które ograniczyły łatwe przechodzenie na wcześniejsze emerytury, to bardzo dobrze, że zostały one wprowadzone. Jeżeli w perspektywie 10-15 lat takim stymulatorem okażą się kwestie dotyczące dłuższej aktywności, to będzie trzeba je oczywiście wprowadzić. Jeżeli istotnym elementem będzie wprowadzenie zupełnie nowych rozwiązań, pozwalających na większą skalę uczestniczyć w rynku pracy osobom niepełnosprawnym, to trzeba będzie właśnie wprowadzić - wyjaśnia Boni.

Dlaczego więc rząd już teraz nie przedłuża wieku emerytalnego? - Żadnych rozwiązań nie można wprowadzać przeciwko, widać że nie ma jeszcze gotowości społecznej, więc trzeba dalej przygotowywać argumenty, prowadzić dyskusję, pokazywać jak to będzie wpływało na przyszłą emeryturę - wyjaśnia szef Zespołu Doradców Premiera.

Boni uspokaja też, że mimo sygnałów o kiepskiej sytuacji finansów publicznych w Polsce, na tle Europy i tak nie wypadamy najgorzej. - Dług publiczny w Irlandii w latach 2007-2010 to jest przyrost 40 punktów procentowych, w Polsce to jest siedem punktów procentowych. Polska ma bardzo trudno jeśli chodzi o finanse publicznie, ale nie jest na skraju przepaści. Nie dajmy się zwariować. Wszyscy mówili, że dojdziemy do 55 proc., ale udaje się nie dochodzić do tych 55 proc. Mamy rozwiązania na najbliższe kilkanaście miesięcy, które nas przed tymi zabezpieczają i nie ma takiego zagrożenia - zapewnia minister. I dodaje, że najważniejszym zdaniem rządu jest dziś zmniejszenie deficytu budżetowego. Ale nie można przy tym przekreślić szans polskiego rozwoju - zaznacza Boni.

TOK FM, arb