Gospodarka Niemiec: bungee, nie lokomotywa

Gospodarka Niemiec: bungee, nie lokomotywa

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
- Dynamika ożywienia w niemieckiej gospodarce jest "optyczną iluzją" spowodowaną głębią wcześniejszej zapaści - twierdzi analityk ośrodka badawczego Centre for European Reform (CER) Philips Whyte.
Analityk ośrodka badawczego Centre for European Reform Philips Whyte uważa, że nadzieje wiązane obecnie z tym, że Niemcy okażą się lokomotywą i wydźwigną inne państwa z zapaści, są nadziejami na wyrost. - Największy wkład w odbicie niemieckiej gospodarki, widoczne zwłaszcza w II kwartale 2010 r., wnosi nadwyżka eksportu nad importem (eksport netto). Popyt krajowy jest wciąż kruchy i może osłabnąć, jeśli rząd wycofa się z luźnej polityki fiskalnej, a firmy zaczną się wyzbywać zapasów, zamiast je uzupełniać - napisał Whyte.

Bungee zamiast lokomotywy

Innym powodem, dla którego nie zanosi się na to, by Niemcy stały się europejską lokomotywą, jest, według Whyte'a, to, że politycy nie chcą zmieniać obecnego modelu wzrostu, którego dźwignią jest eksport. - Niemiecka gospodarka przypomina skoczka na bungee, który osiągnął już maksymalny punkt skoku i elastyczna lina zaczyna ciągnąć go z powrotem - dodał analityk.

Whyte twierdzi, że gospodarka Niemiec ożywia się szybciej niż francuska tylko dlatego, że niżej spadła. Rola przemysłu wytwórczego powoduje, że cykl produkcji podlega dużym wahaniom, popyt krajowy w drugim kwartale wzrósł po trzech kwartałach spadku, a poziom inwestycji nie odrobił jeszcze strat i wciąż jest niższy niż przed recesją z lat 2008-09.

Niech rząd wie, na co go stać

- Prawdą jest, że niemiecki eksport do Azji wnosi większy wkład we wzrost gospodarczy. Ale ożywienie niemieckiej gospodarki nie przyczynia się do tworzenia nowej równowagi wewnątrz UE. Co więcej, nadwyżka w handlu Niemiec z resztą UE była w pierwszym półroczu 2010 r. wyższa niż w tym samym okresie ubiegłego roku - zaznaczył ekspert CER. - Dla niemieckiej klasy politycznej wniosek z ostatniego kryzysu nie jest taki, iż Niemcy mają stać się bardziej rozrzutni, lecz taki, że każdy rząd musi żyć w granicach tego, na co go stać, i zapanować nad skłonnością do wydawania pieniędzy lekką ręką - wyjaśnił Philips Whyte.

zew, PAP