Polacy rozsądnie nieoszczędni

Polacy rozsądnie nieoszczędni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Chociaż wiemy już, że emerytalny statek tonie, wciąż nie wskakujemy do szalup. Według sondażu Homo Homini 72 proc. Polaków wcale nie myśli o tym, by samodzielnie zadbać o swoją emeryturę.
Gorące spory wokół ograniczenia składki emerytalnej kierowanej do OFE nie wynikają raczej z troski polityków i ekonomistów o emeryturę Kowalskiego lub Iksińskiego. Politycy i ekonomiści troszczą się o nasze pieniądze, ale we własnym interesie. Ci pierwsi liczą, że nasze składki przynajmniej na jakiś czas oddalą perspektywę ogólnopolskiego zaciskania pasa. Ci drudzy wypowiadają się często w interesie OFE, którym - business is business - bardziej niż na naszych emeryturach zależy na zysku z inwestowania naszych składek. Tak, tak – obie strony sporu w ostatecznym rozrachunku kierują się podobnymi pobudkami. Dowód? Odkładanie pieniędzy w ZUS i OFE sprawi, że w 2075 r. stopa zastąpienia, czyli stosunek ostatniej pensji do pierwszej emerytury, spadnie z obecnych 65 proc. do 30 proc. (dane Banku Światowego). Mówiąc prościej, każdy nowy emeryt z dnia na dzień będzie biedniejszy o dwie trzecie. Kosmetyczne zmiany w systemie niewiele tu pomogą. Starość nie będzie dla polskiego emeryta radością.

To wszystko już wiemy. Lud pracujący miast i wsi wie, że jeśli doczeka emerytury, to będzie ona głodowa. Dlaczego więc większość z nas nie chce się przed tym czarnym scenariuszem zabezpieczyć? Polityk i ekonomista, którzy całym sercem wspierają ideę powszechnych obowiązkowych ubezpieczeń emerytalnych powiedzą oczywiście: „Głupiście ludzie! Fakt, że nie oszczędzacie świadczy o tym, że bez systemu emerytalnego, gwarantującego wam choćby minimalne emerytury, umarlibyście na starość z głodu!" - choć może nie użyją takich właśnie słów (wiadomo - trzeba dbać o dobre samopoczucie wyborców).

Ale ekonomista i polityk od dawna znani są z braku wiary w ludzi. Ich diagnoza jest jednak błędna. Ludzie nie oszczędzają dlatego, że potrafią zarządzać własnymi pieniędzmi (sic!). I nie jest to wcale kontrowersyjna teza. Wystarczy przypomnieć, że olbrzymia część wynagrodzenia jakie otrzymujemy pożerana jest przez aparat państwowy w ramach podatków i składek ubezpieczeniowych. Większość staje więc przed dylematem - oszczędzać i głodować dziś, czy nie oszczędzać - i głodować jutro. Wybór jest prosty. Nie oszczędzamy nie dlatego, że nie chcemy, tylko dlatego, że w obecnych warunkach byłoby to nieracjonalne.

Sondaż Homo Homini zlecił jeden z polskich banków. Jego menedżerowie są zapewne bardzo zdziwieni, że Polacy nie oszczędzają. Gdy już zorientują się dlaczego tak się dzieje, mogą okazać się dla nas ostatnią deską ratunku. Prawdziwa reforma systemu emerytalnego - czyli jego prywatyzacja - sprawiłaby, że wielokrotnie zwiększyłby się kapitał polskich banków. Jest więc za czym lobbować.