Jak naprawić system emerytalny?

Jak naprawić system emerytalny?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Belwederska debata, pod auspicjami prezydenta Bronisława Komorowskiego pokazała, że nawet w Polsce można dyskutować merytorycznie wykorzystując logiczne argumenty. I tylko szkoda, że dyskusja nie przyczyniła się do refleksji nad tym, dlaczego polski system emerytalny był dotąd niewydolny.
W czasie trzygodzinnej dyskusji nie dotknięto niestety najważniejszego tematu – nikt nie odpowiedział na pytanie w jaki sposób zreformować Zakład Ubezpieczeń Społecznych i jakie podjąć kroki, aby składki do niego odprowadzane były nie tylko bazą do wypłacanych na bieżąco emerytur, ale by stały się wreszcie instrumentem prowadzenia działalności ZUS na rynku kapitałowym. Jeżeli temat ten nie zostanie podjęty, to – mimo kosmetycznych reform - emerytury w dalszym ciągu będą finansowane kosztem rosnącego długu publicznego albo, co może jeszcze poważniej zagrozić rozwojowi państwa, ze wzrostu podatków. Tymczasem w Belwederze dyskutowano tylko nad bieżącym projektem rządowym, zakładającym, że składka emerytalna przekazywana do OFE zmaleje z 7,3 proc. do 2,3 proc., a następnie wzrośnie do poziomu 3,5 proc. Dlaczego w projekcie pojawiają się akurat takie propozycje – tego tak naprawdę nie wiadomo.

Dość absurdalnie w dyskusji ekonomicznej, o pieniądzu, długu i finansach państwa brzmiały argumenty Jerzego Hausnera i Leszka Balcerowicza, zdaniem których rządowa propozycja reformy części systemu emerytalnego to demontaż elementów ustroju państwa i złamanie umowy społecznej, zawartej przy uchwalaniu reformy emerytalnej z 1999 roku. Balcerowicz i Hausner wypowiadali się w takim tonie, jakby dopuszczenie przez obecny rząd do całkowitego załamania finansów państwa miało być dla Polski korzystniejsze. Jerzy Hausner zauważył w trakcie dyskusji, że dług publiczny rośnie nie tylko z powodu obciążenia koniecznością odprowadzania składek do OFE, ale również z powodu zaniechania reform: nie podniesienia wieku emerytalnego, likwidacji przywilejów emerytalnych, braku głębokiej reformy finansów publicznych. Nie dodał jednak, że winni temu są wszyscy politycy, w tym także obecni krytycy rządu, odpowiadający chociażby za nie przeprowadzoną do końca prywatyzację

W trakcie debaty pojawiły się głosy, aby doprowadzić do całkowitej likwidacji OFE i w ich miejsce stworzyć system składający się z dwóch filarów. Pozwoliłoby to na znaczne odciążenie budżetu, a także oddzielenie przymusowych składek emerytalnych od inwestycji giełdowych, obarczonych dużym ryzykiem. Planu tego nie uda się jednak zrealizować bez jednoczesnej reformy ZUS-u – a na taką reformę nikt zdaje się nie mieć dziś pomysłu.

Od żadnego z dyskutantów debaty u prezydenta nie dało się usłyszeć jednoznacznej opinii na temat tego, w jaki sposób częściowa reforma proponowana przez rząd wpłynie na wysokość emerytur w przyszłości. I nic dziwnego - liczba nieznanych zmiennych jest w tym przypadku zbyt duża. Nawet krytycy reformy, czyli autorzy reformy AD 1999 nie odważyli się sformułować żadnych przypuszczeń w tej kwestii. 

Morał? Reforma zaproponowana przez rząd pozwala wprawdzie na zachowanie względnej stabilności finansów państwa „tu i teraz" oraz pozwala na domknięcie przyszłorocznego budżetu, ale w żaden sposób nie rozwiązuje problemu. Kwestia tego, w jaki sposób zbudować na nowo system emerytalny, tak aby był on wydolny i dawał naszym dzieciom i wnukom szansę na godną emeryturę, pozostaje wciąż otwarta.