Zagrabić zagrabione

Zagrabić zagrabione

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Michał Karnowski chce powrotu gospodarki centralnie planowanej? Trudno to wykluczyć. Karnowski stwierdza w "Rzeczpospolitej", że w debacie o OFE klęskę poniósł nie tylko Leszek Balcerowicz, lecz także "mit o wyższości prywatnej własności nad państwową".
Nie mam zamiaru polemizować z polityczną stroną artykułu "Balcerowicz pokonany". Opowiadać się w sporze o OFE za Rostowskim, albo za Balcerowiczem, to - mówiąc słowami Roberta Gwiazdowskiego - głosować nad tym, który z dwóch wilków powinien pożreć owcę. Szkoda tylko, że owcą jestem ja i cała reszta "ciemnego ludu", który wszystko kupi.

Chciałbym jednak zapytać redaktora Karnowskiego, co ma na myśli mówiąc, że przekonanie o wyższości własności prywatnej nad państwową to mit. Czy to, że własność państwowa jest po prostu równie dobra, jak własność prywatna? Mówiąc w skrócie: państwowe jest ok? Niech Redaktor sprecyzuje, czy rzeczywiście "aż" jest, czy "tylko" bywa ok? A może jest nawet lepsze niż prywatne? Jeśli tak, to w jakim sensie? Czy chodzi o wartościowanie etyczne? Jeśli słowa "lepsze" Karnowski używa w znaczeniu normatywnym, to świetnie, tylko czemu miałoby to służyć? Zaznajamianiu czytelnika z własnymi poglądami etycznymi?

Jestem więc przekonany, że Karnowskiemu chodzi raczej o efektywność. Jest najwyraźniej przekonany, że własność państwowa może być równie efektywnie zarządzana, co własność prywatna. Cóż, dowodów na swoje twierdzenie ma przecież mnóstwo. Polska kolei, służba zdrowia, szkolnictwo, drogi, czy produkcja cukru (Krajowa Spółka Cukrowa należy do Skarbu Państwa) - to tylko niektóre z nich. Naczelny dowód to jednak system emerytalny - dopiero ta instytucja udowadnia niezbicie, że państwowe jest lepsze od prywatnego. Polscy emeryci wprost opływają w luksusy, a ZUS rośnie w siłę i niczym Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy będzie działał do końca świata i o jeden dzień dłużej. Państwowe jest więc tak dobre, że w zasadzie nie wiadomo, po co istnieje prywatne. Rousseau miał rację - własność prywatna to kradzież.

A teraz poważnie. Redaktor Karnowski myli się twierdząc, że przekonanie o wyższości prywatnego nad państwowym to mit. Mitem jest przekonanie przeciwne - wiara we własność państwową. To właśnie na niej ufundowane są największe tragedie dwudziestego wieku i to m.in. nieodpowiedzialne obśmiewanie znaczenia własności prywatnej pozwoliło zaistnieć Stalinowi, czy Hitlerowi. Tragedią będzie również moment, gdy świątynie wiary w to, co państwowe, czyli systemy emerytalne, zaczną się masowo walić. Nie pomoże zwiększenie wieku emerytalnego, ani nawet zabranie z OFE wszystkich pieniędzy. Moment krachu jest nieunikniony. Dlaczego? Nieodłączną właściwością każdego obowiązkowego systemu emerytalnego jest to, że przyczynia się on do spadku populacji młodych i wzrostu populacji starszych osób. Stąd droga prosta do gargantuicznego w swoich rozmiarach zadłużenia, którego nikt nie jest w stanie udźwignąć. A długi, prędzej czy później, trzeba spłacić.

Takie jest prawo. Tyle, że nie "dziejowe", a ekonomiczne. Wiara, że jakoś da się wybrnąć z emerytalnego ambarasu bez likwidacji przymusu ubezpieczeń to wiara w niemożliwe. To mit, wyparcie rzeczywistości na rzecz bajek o "sprawiedliwości społecznej".

I żeby było jasne - zgadzam się, że OFE są "Fe!". Niestety, ZUS również jest fe! Środki, z których żyją obie te instytucje to nie żadna własność państwowa. To nasza własność. Prywatna i pod przymusem rekwirowana przez państwo. To własność nam zagrabiona. Co w związku z tym należałoby zrobić? Przede wszystkim przerwać milczenie owiec, a potem skorzystać z rady Lenina i... "grabić zagrabione". Rewolucja? Nie. Skuteczna terapia szokowa.