- Prawdopodobnie będziemy komercjalizowali nazwę stadionu, ponieważ musi być samowystarczalny, przynajmniej zarabiać na swoje utrzymanie. Nie chcemy dokładać do niego z budżetu państwa. Taki obiekt jest miejscem rozrywki, wielkich wydarzeń, nie tylko sportowych, ale i kulturalnych, a nie pomnikiem - tłumaczył Giersz.
Minister sportu ujawnił, że otwarty został już konkurs na nazwę, a Narodowe Centrum Sportu prowadzi poufne rozmowy z kilkoma polskimi firmami z różnych branż - telekomunikacyjnych, ubezpieczeniowych, paliwowych. Sponsor będzie musiał z przodu nazwy dołączyć człon Stadion Narodowy. - W najbliższych kilku miesiącach poznamy zwycięzcę. Cenę ustalimy w drodze negocjacji. Obecnie w Polsce są one zbliżone do średnich europejskich, to dobry biznes. Najwięcej za prawo do nazwy płaci się w Gdańsku. Wyliczenia NCS pokazują, że nazwa "Stadion Narodowy" przez dwa lata zyskała dużą wartość medialną, znacznie większą niż 10 milionów złotych - podkreślił minister sportu.
Wielofunkcyjny, 58-tysięczny stadion w Warszawie będzie główną polską areną przyszłorocznych piłkarskich mistrzostw Europy, organizowanych wspólnie z Ukrainą. Całkowity koszt budowy, jak poinformował Giersz, zamknie się w kwocie 1,9 mld zł.
PAP, arb