Kto po Strauss-Kahnie? Polska byłaby zadowolona z Europejczyka

Kto po Strauss-Kahnie? Polska byłaby zadowolona z Europejczyka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dominique Strauss-Kahn (fot. Wikipedia)
Dla Polski jest ważne, by na czele MFW stał Europejczyk - nie ma powodu, by nie był to ktoś spoza strefy euro - powiedział minister finansów Jacek Rostowski. Podkreślił jednocześnie, że nikt jeszcze nie szuka kandydatów, a Strauss-Kahn wciąż jest dyrektorem generalnym.
- Kandydaci nie są poszukiwani, jeśli chodzi o moją wiedzę - podkreślił Rostowski po zakończeniu posiedzenia ministrów finansów 27 państw UE. Minister za niestosowne uznał spekulacje o nazwiskach ewentualnych następców obecnego dyrektora generalnego MFW Francuza Dominique'a Strauss-Kahna, którego aresztowano w związku z oskarżeniem o próbę gwałtu na pokojówce w hotelu w Nowym Jorku. W Brukseli już 16 maja rozpoczęły się spekulacje, kto może zostać następcą szefa MFW. Wśród dyplomatów i dziennikarzy najczęściej pada nazwisko francuskiej minister finansów Christine Lagarde i kończącego mandat prezesa Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude'a Tricheta. W prasie pojawiły się też nazwiska Marka Belki i Leszka Balcerowicza.

Dotychczas stanowisko szefa MFW przypadało zawsze Europejczykowi, ale zdaniem Rostowskiego kraje rozwijające się mogą zechcieć to zmienić. - Nie ma powodów, żeby to nie był kandydat spoza strefy euro. Jest też duże prawdopodobieństwo, że będzie duża presja krajów pozaeuropejskich. Uważam, że dla Polski bardzo ważne jest, żeby był to Europejczyk, jeśli byłaby taka potrzeba. A teraz trzeba założyć, że nie ma takiej potrzeby, bo jest dyrektor generalny, który nie pełni swoich obowiązków, ale jest dyrektorem generalnym - podkreślił Rostowski.

Od powołania MFW w 1945 roku istnieje porozumienie, że Europa obsadza stanowisko szefa Funduszu, a USA - Banku Światowego. Jesienią ubiegłego roku, pod presją USA i krajów rozwijających się z Chinami na czele, Europejczycy zgodzili się na reformę głosowania w MFW, oddając część głosów ważonych, dotychczas należących do UE. Najbardziej zyskały na tym Chiny, ale Amerykanie razem z UE wciąż mają tyle głosów, by przeforsować swojego kandydata.

PAP, arb