"Polskie kiełki są bezpieczne"

"Polskie kiełki są bezpieczne"

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wikipedia)
- W polskich kiełkach nie znaleziono żadnych śmiercionośnych bakterii - oświadczył rzecznik prasowy Głównego Inspektora Sanitarnego Jan Bondar.
W sobotę niemieckie władze sanitarne potwierdziły, że źródłem zakażenia groźnym szczepem pałeczki okrężnicy EHEC były kiełki pochodzące z uprawy ekologicznej Gaertnerhof w Bienenbuettel w Dolnej Saksonii. W wyniku zatrucia zmarło 36 osób, u 23 z nich stwierdzono zespół hemolityczno-mocznicowy (HUS). Jedyną ofiarę śmiertelną poza Niemcami odnotowano w Szwecji.

"Sklepy monitorujemy"

- Sprawdzono, dokąd trafiały kiełki z  uprawy w Dolnej Saksonii. Wiadomo, że Polski nie było na liście odbiorców - stwierdził rzecznik GIS. W ubiegłym tygodniu służby sanitarne przeprowadziły kontrolę w supermarketach, na targowiskach, punktach sprzedaży i zbiorowego żywienia. Zastępca dyrektora Departamentu Inspekcji Handlowej w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów Dariusz Łomowski napisał w piśmie skierowanym do PAP, że dotąd "nie odnotowaliśmy żadnych niepokojących sygnałów, w szczególności skarg konsumenckich dotyczących kiełków np. niewłaściwego oznakowania, podmiany kiełków jednych warzyw - kiełkami innego rodzaju etc., na które to skargi podejmowalibyśmy interwencję". "Na bieżąco monitorujemy sklepy i jeśli pojawią się wątpliwości, będziemy je badać i rozstrzygać, a jeśli będzie taka konieczność - podejmiemy działania zgodnie z przysługującymi nam kompetencjami" - dodał.

Polscy producenci tracą pieniądze

Początkowo podejrzewano, że źródłem zakażeń są nie kiełki, a ogórki z  Hiszpanii, potem, że pomidory i sałata. W efekcie wyraźnie spadł w  Europie popyt na świeże warzywa. Dodatkowo 2 czerwca Rosja wprowadziła zakaz importu świeżych warzyw ze wszystkich krajów UE. Z tych powodów "można przyjąć, że do poniedziałku łączne straty polskich producentów wyniosły 150-160 mln zł" - powiedział Dariusz Mamiński z biura prasowego ministerstwa rolnictwa. Dodał, że resort nie  ma danych o liczbie producentów ani o skali produkcji kiełków w Polsce, gdyż jest to często produkcja dodatkowa.

Kwestia czystych rąk

Do zakażenia kiełków bakterią okrężnicy E. coli (EHEC) może dojść na  kilka sposobów: skażone mogą być nasiona, woda do zraszania lub  zakażenie może pochodzić od chorego pracownika zakładu produkującego kiełki. - Pozostaje jeszcze kwestia czystych rąk konsumenta. Kiełki przed spożyciem powinno się sparzyć wrzątkiem, podobnie jak inne warzywa jedzone na surowo - powiedział prezes Warmińsko-Mazurskiego Stowarzyszenia Producentów Żywności Ekologicznej „Eko Pol Smak" Edward Nowakowski.

Wyjaśnił też, że w ekologicznej produkcji kiełków "nasiona rozkłada się na stalowych stołach i są one intensywnie zraszane". - Po trzech dniach kiełki są gotowe do zapakowania i wysłania w świat. Woda do  zraszania kiełków nie powinna zawierać żadnych nawozów, zwłaszcza w  produkcji ekologicznej - podkreślił Nowakowski.

Nie widziały ziemi ani słońca

Zdaniem Liliany Lehrer-Rychel z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przetwórców i Producentów Produktów Ekologicznych Polska Ekologia zatrucia, do jakich doszło w Europie, są wynikiem m.in. nadmiernego nawożenia, w tym chemizacji rolnictwa, i ogólnie - tendencji do  przyspieszonej produkcji warzyw. - Kiedyś warzywa jadaliśmy tylko sezonowo, kiedy naturalnie urosły w  ogrodzie lub na polu. Teraz pomidory, czy ogórki są dostępne przez cały rok, ale są to warzywa, które nie widziały ani ziemi, ani słońca, czyli sztucznie wyhodowane - powiedziała Lehrer-Rychel.

zew, PAP