Czy urzędnicy potrzebują rządu?

Czy urzędnicy potrzebują rządu?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trybunał Konstytucyjny uznał ustawę o ograniczeniu liczby urzędników za niekonstytucyjną. Nie jestem konstytucjonalistą i przyjmuję wyrok Trybunału z pokorą. Z pokorą i smutkiem. Najwyraźniej bowiem nasza konstytucja jest bardzo niedoskonała, skoro pozwala na tworzenie, a potem utrwalanie biurokratycznych patologii.
Konstytucja nie jest źródłem prawa. Prawo, czyli zbiór zasad, które uznaje się za obowiązujące wszystkich po równi, tworzy się w procesie odwiecznej i nieustannej międzyludzkiej kooperacji. Konstytucja to tylko próba - mniej lub bardziej doskonała - stworzenia środowiska, w którym te zasady można najpełniej realizować. Jeśli konstytucyjne przepisy są sformułowane w sposób z ustalonymi wcześniej zasadami niezgodny - są szkodliwe. Szkodliwe tym bardziej, że stoi za nimi państwowy przymus. Sytuacja w której biurokratyczny rak może wykorzystywać konstytucję do obrony przed chirurgicznym skalpelem, jeśli konstytucja legitymizuje sytuację, w której kasta urzędników żyje na koszt reszty społeczeństwa - to właśnie przykład szkodliwości takich przepisów. Pomijam tutaj kwestię, czy mało subtelny i raczej demagogiczny pomysł przeprowadzenia ślepej decymacji w szeregach polskich urzędników byłby w walce z rakiem skuteczny. Trybunał Konstytucyjny nie dlatego uznał ten projekt za niekonstytucyjny, że jest on nieskuteczny, czy chybiony. Nie zrobił też tego, ze względu na jego wyjątkową szkodliwość, czy rażącą niekonstytucyjność.

Problemem jest fakt, że administracja stała się rządem. Rząd tymczasem - przynajmniej teoretycznie - powinien być wobec administracji nadrzędny. Powinien wydawać polecenia, które urzędnicy mają posłusznie wykonywać. Niestety, w rzeczywistości jest na odwrót - to administracja wydaje w Polsce rozkazy. Gdyby rządu nie było, poradziłaby sobie sama. Jeśli ktoś ma złudzenia, że polski rząd rządzi administracją, a nie na odwrót, niech spojrzy na rząd belgijski. Albo raczej na brak tego rządu, który de facto nie funkcjonuje już od roku. I co? Niebo zawaliło się Belgom na głowę? Gdzież tam! Ludzie, jak żyli tak żyją, a urzędnicy, jak wypełniali bezsensowne druczki, tak wypełniają. Siłą rozpędu. Rząd okazał się dla urzędników tylko zbędnym balastem. Historyczną naleciałością. Anachronizmem. Teraz są naprawdę wolni. Teraz to oni - pracownicy administracji - są rządem.

Jeżeli więc administracja stała się rządem, to może przynajmniej ustawodawca jest od niej niezależny? Figa z makiem. Posłowie to również przedstawiciele interesów i interesików budżetówki, a że budżetówka jest od administracji zależna i chce żyć z nią w zgodzie, to koło się zamyka. I tak okazuje się, że zarówno, rząd jak i parlament to ciała administracyjne, realizujące tworzone przez siebie ad hoc przepisy wykonawcze.

Jaką rolę pełni więc konstytucja? Konstytucja to szkielet na którym te nowotworowe ciała wiszą. Niestety.