Pomysłom podwyższenia celu redukcji stanowczo sprzeciwiali się polscy eurodeputowani, szukając poparcia dla odrzucenia rezolucji albo zgłaszając osłabiające ją poprawki. Uważają oni podobnie jak polski rząd, że koszty zwiększenia redukcji CO2 - zwłaszcza dla polskiej gospodarki opartej na węglu - byłyby bardzo wysokie.
- Udało się w ostatniej chwili wyhamować radykałów w PE. Ta sprawa wróci do nas przy okazji Durbanu, ale świadomość zagrożenie dla europejskiego przemysłu w końcu dociera do znacznej części europosłów - powiedział po głosowaniu Konrad Szymański (PiS). Jego zdaniem, kolejna próba zrodzi się w podkomisji PE tak, by znowu głosować zwiększenie redukcji emisji przed grudniową konferencją klimatyczną.
- Powoli argumenty zaczynają docierać do europarlamentarzystów. W czasie kryzysu trzeba najpierw przeanalizować konsekwencje finansowe zwiększenia celów redukcji emisji CO2, a dopiero potem ewentualnie podejmować decyzję - powiedział europoseł Bogusław Sonik (PO). Podkreślił, że już raz podjęto w UE decyzję o celu redukcji emisji do 2020 r. "i teraz nie ma co odwracać kota ogonem". Orędownikami zwiększenia celu redukcji emisji w UE są socjaliści i Zieloni.
zew, PAP