"Zmierzch atomu w Europie? To przesada"

"Zmierzch atomu w Europie? To przesada"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. sxc.huŹródło:FreeImages.com
Nie można nie doceniać potencjału europejskiego rynku energii nuklearnej, a polski przemysł dzięki współpracy z nami już uczestniczy w jego rozwoju - ocenił wiceprezes francuskiej firmy Areva Armand Laferrere. Areva - kontrolowany przez francuski rząd, światowy producent technologii nuklearnych - jest jednym z trzech potencjalnych jej dostawców do polskiej siłowni.
- Obecnie największe rynki dla energii nuklearnej na świecie to oczywiście Chiny, ważne są Indie. Ale nie można w żadnym wypadku nie doceniać rynku europejskiego. W Europie spędzam najwięcej czasu i to nie jest przypadek - mówił Laferrere. W jego ocenie rezygnacja Niemiec z energii atomowej nie ma dużego znaczenia dla potencjału rynku. - Niemcy już wcześniej zdecydowały, że nie będą budować nowych elektrowni, więc w tym kraju nie było żadnego rynku, jeśli chodzi o nowe konstrukcje - zaznaczył. I dodał, że zainteresowane rozwojem energetyki jądrowej są: Wielka Brytania, Polska, Czechy, Holandia, Francja. - Wierzymy we wszystkie wymienione rynki. Na przykład na pewno złożymy ofertę na rozbudowę czeskiej elektrowni w Temelinie. Natomiast Stany Zjednoczone zostawiamy na później. W tej chwili rynek amerykański spowolnił, ponieważ ceny gazu są tam bardzo niskie i nie ma dużego zapotrzebowania na energię nuklearną. Natomiast w pewnym momencie to przyspieszy - ocenił Laferrere.

Mówiąc o Chinach wiceprezes Arevy podkreślił, że oprócz trwającej budowy dwóch reaktorów EPR w Taishan, Areva zamierza podpisać, choć jeszcze nie wiadomo, kiedy, kontrakt na dwa kolejne w tym samym miejscu. Zaznaczył też, że firma szeroko współpracuje z Chińczykami. - Przekazaliśmy Chińczykom technologię, na której podstawie opracowują własną konstrukcję. Chiny po awarii w Fukushimie zdecydowały, że będą wdrażać III generację reaktorów. Kontynuują co prawda budowę własnych reaktorów CPR II generacji, ale myślą już o kolejnym etapie rozwoju - mówił wiceprezes Arevy.

Pytany o współpracę koncernu z polskim przemysłem, zaznaczył, że dowodem na to, jak jest on ważny, jest fakt, że już uczestniczy w projektach Arevy poza Polską. - Na budowie w Olkiluoto w Finlandii najczęściej słyszany język to polski. Cały system wentylacji jest wykonany przez polską firmę. Cała stalowa wewnętrzna wykładzina obudowy bezpieczeństwa została wyprodukowana przez Polimex. Wyposażenie elektryczne, to z kolei Elektrobudowa. Znamy, więc polskie firmy i to nawet przed rozpoczęciem rozważań, w jaki sposób polski przemysł może uczestniczyć w projekcie polskiej elektrowni jądrowej - powiedział Laferrere. Zaznaczył też, że firma nie ma wątpliwości, co do udziału miejscowego przemysłu w polskim projekcie. - Niewiele jest miejsc w Europie, gdzie można znaleźć tyle doświadczonych firm, np. w dziedzinie instalacji elektrycznych, które w dodatku mogą pracować nie tylko przy polskim projekcie, ale też gdzie indziej w Europie. Zwłaszcza, że obecnie nie ma już problemów z przerzucaniem pracowników z kraju do kraju - podkreślił.

Odnosząc się do zmiany w ostatnich dniach prezesa koncernu - po 10 latach na stanowisku Anne Lauvergeon zastąpił Luc Oursel - Laferrere stwierdził, że nie zmieni to strategii firmy. - Luc Oursel pracował w firmie i współtworzył jej strategię, więc nie należy oczekiwać dużych zmian strategicznych. Areva zostaje tym, czym jest, czyli największym konglomeratem przemysłowym w sektorze nuklearnym i zwolennikiem energii wolnej od emisji CO2. Działamy, bowiem również w sektorze energii odnawialnej i na tych dwóch rodzajach opiera się nasza wizja strategiczna: dostarczać wszystkim energii "bezemisyjnej" - mówił.

PAP, arb