Senat zaakceptował plan Obamy: Amerykanie mogą się dalej zadłużać

Senat zaakceptował plan Obamy: Amerykanie mogą się dalej zadłużać

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. sxc.huŹródło:FreeImages.com
Prezydent USA Barack Obama zatwierdził plan przewidujący podniesienie limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych, odsuwając groźbę niewypłacalności USA - poinformował Biały Dom. Nieco wcześniej ustawę przyjął Senat stosunkiem głosów 74 do 26. Biały Dom zapowiadał, że Obama podpisze ustawę natychmiast, gdy trafi ona do niego.
Decyzja Senatu była zgodna z oczekiwaniami. W odróżnieniu od Izby Reprezentantów, gdzie zwolennikom kompromisowego planu z trudem udało się przekonać do niego wahających się kongresmenów i wynik głosowania nie był pewny prawie do  ostatniej chwili, w Senacie wiadomo było wcześniej, że zwolennikom planu wystarczy głosów do jego uchwalenia.

Plan przewiduje podniesienie pułapu długu, wynoszącego obecnie 14,3 biliona dolarów, o co najmniej 2,2 biliona dolarów (liczby na ten temat podawane ostatnio są nieco niższe od poprzednio sygnalizowanych). Natomiast wydatki administracji w celu redukcji deficytu mają być zmniejszone co najmniej o 2 biliony dolarów - w  pierwszym etapie o niecały bilion dolarów. Następne cięcia mają być zaproponowane przez specjalną międzypartyjną komisję Kongresu, która do końca listopada przedstawi zalecenia, w jakich sektorach powinny one nastąpić. Jeżeli komisja nie uzgodni tego na czas, albo jeśli jej rekomendacje nie  zostaną przyjęte przez Kongres, dalsze cięcia zostaną uchwalone automatycznie, co nazwano mechanizmem "cyngla".

Po głosowaniu agencja ratingowa Fitch Ratings oświadczyła, że  utrzyma dla USA ocenę wiarygodności kredytowej na poziomie obecnego maksymalnego ratingu AAA. "Ryzyko niewypłacalności jest skrajnie odległe" - podkreśliła agencja, chwaląc "krok w dobrym kierunku". Z kolei Obama tuż po przyjęciu ustawy przez senatorów oświadczył, że to  dopiero pierwszy krok ku uzdrowieniu finansów publicznych USA, a dla odbudowania największej światowej gospodarki trzeba więcej wysiłków. - Dwie partie dzielą władzę w Waszyngtonie. I dwie partie muszą wziąć odpowiedzialność za poprawienie stanu gospodarki -  zaznaczył.

Panuje zgoda, że plan przyjęty przez Kongres jest zwycięstwem Republikanów. W toku trwających wiele tygodni negocjacji zyskali oni niemal wszystko, czego się domagali. Plan zawiera znaczne cięcia wydatków rządowych, wraz z wprowadzenie mechanizmu automatycznych cięć w razie niemożności ich uchwalenia przez Kongres w normalnym trybie, i nie przewiduje podwyżek podatków. Ustępstwa Baracka Obamy w tych sprawach przyjmowane są z rozczarowaniem i gniewem przez lewicę Partii Demokratycznej. Lewicowi politycy przypominają poprzednie kompromisy prezydenta, niezgodne z jego wcześniejszymi obietnicami z kampanii wyborczej - np. to, że zrezygnował z "opcji publicznej" w reformie systemu ochrony zdrowia.

Zdaniem obserwatorów, w sporze o limit zadłużenia Obama od początku ustawił się w centrum, w roli arbitra starającego się pogodzić obie strony - Demokratów broniących kosztownych wydatków i radykalnych Republikanów z Tea Party. Opowiadał się za "zrównoważonym podejściem", tzn. rozwiązaniem uwzględniającym zarówno cięcia wydatków, jak i zwiększenie podatkowych dochodów państwa. W czasie nabierającej temperatury sporu, w którym zwłaszcza Tea Party prezentowała bardzo usztywnione stanowisko, Obama mógł być postrzegany przez opinię jako głos umiarkowania. Sondaże wykazywały, że większość Amerykanów popiera "zrównoważone podejście" do kwestii długu i sympatyzuje z sytuacją i postawą prezydenta.

Niektórzy komentatorzy, szczególnie konserwatywni, uważają jednak, że Obama zachowywał się w czasie sporu zbyt biernie i okazał słabość. Krytyka taka pojawia się także na lewicy, która uważa, że prezydent nie powinien ustępować Republikanom i podnieść limit długu bez zgody Kongresu, powołując się na swoje nadzwyczajne uprawnienia głowy państwa.

PAP, arb