Zdecydowana większość strażaków z aglomeracji lizbońskiej przystąpiła 29 grudnia do strajku. Protestujący zapowiedzieli, że przez najbliższe 10 dni będą interweniować jedynie w sytuacjach zagrożenia ludzkiego życia. Głównym powodem strajku jest zapowiedź redukcji strażackich etatów przez władze Lizbony. Strażacy domagają się też poprawy warunków pracy.
Pierwsze zastępy miejskiej straży pożarnej w stolicy Portugalii odmówiły wyjazdu w teren późnym wieczorem 28 grudnia. - Większość naszych kolegów poparła strajk i do protestu przyłączyło się ponad 92 proc. pracowników straży pożarnej ze stołecznej aglomeracji - poinformował przedstawiciel lizbońskiego związku zawodowego pracowników służb miejskich Delfino Serras. Przedstawiciel organizatora strajku powiedział, że zainteresowanie udziałem w proteście wśród strażaków było większe, lecz z uwagi na przepisy prawa strajkowego konieczne było zapewnienie minimalnej liczby funkcjonariuszy pod telefonem alarmowym.
Protestujący oświadczyli, że podczas 10 dni strajku w aglomeracji lizbońskiej zamierzają interweniować tylko w wyjątkowych sytuacjach, które mogą bezpośrednio zagrażać ludzkiemu życiu. Tymczasem zdaniem Manuela Brito z departamentu ochrony cywilnej w urzędzie miejskim w Lizbonie, motyw protestu jest "dziwny" i "nieuzasadniony". - Żadne decyzje w sprawie nowych godzin pracy strażaków jeszcze nie zapadły - zaznaczył Brito. Władze Lizbony zarzuciły uczestnikom protestu lekkomyślność i narażanie na straty materialne ponad 2 mln mieszkańców stołecznej aglomeracji w okresie sylwestrowym, gdy zagrożenie pożarowe jest większe z powodu odpalania materiałów pirotechnicznych.
PAP, arb