Belgia nie chce Polski na szczytach euro

Belgia nie chce Polski na szczytach euro

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szczyty nie dla Polski? Tego chce Belgia (nz. Mikołaj Dowgielewicz i Donald Tusk (fot. PAP/Radek Pietruszka)
Belgia nie zgadza się, by państwa spoza euro jako obserwatorzy uczestniczyły w szczytach euro, o co apeluje Polska. - W pewnych spotkaniach członkowie euro muszą rozmawiać tylko we własnym gronie - powiedział szef dyplomacji Belgii Didier Reynders.
- To konieczne, by na pewnych spotkaniach członkowie strefy euro mogli rozmawiać tylko we własnym gronie - powiedział Reynders, pytany o polski postulat w negocjacjach nad międzyrządowym paktem fiskalnym, by kraje spoza euro mogły uczestniczyć w szczytach euro jako obserwatorzy bez prawa głosu. - Wiem, że mamy dużo różnych obserwatorów na różnych spotkaniach; nie sprzeciwiam się, by były uprzywilejowane kontakty z krajami, które są kandydatami do strefy euro. Ale gdy podejmujemy decyzję w strefie euro, to normalne, by państwa strefy mogły rozmawiać we własnym gronie - oświadczył szef MSZ Belgii.

"Mamy nieszczęśliwe doświadczenia z Grecją"

Reynders, który przed objęciem teki szefa belgijskiego MSZ był ministrem finansów, zapewnił, że Belgia nie opowiada się za tworzeniem nowych, dodatkowych kryteriów koniecznych do spełnienia przez kraje pragnące przyjąć wspólną walutę. - Dla Polski i innych państw, które chcą wejść do strefy euro, stanowisko Belgii się nie zmieniło: jeśli jakiś kraj spełnia warunki, to powinien móc wejść. Nie trzeba nowych kryteriów. Natomiast jeśli pewnego dnia chcielibyśmy stworzyć nowy warunek, to powinno to być uzgodnione w ramach traktatu UE, gdzie uczestniczą wszyscy - powiedział.

Podkreślił też, że choć "niewłaściwe" byłoby dodawanie teraz nowych kryteriów, to "trzeba będzie sprawdzić, czy kraj kandydujący realnie spełnia istniejące już warunki", bo "mamy przecież nieszczęśliwe doświadczenie" z krajami, które weszły do strefy euro, nie będąc do tego gotowe. Panuje zgoda, że tak było np. w przypadku Grecji.

"Pakt fiskalny trochę za słaby"

Reynders ocenił, że projekt międzyrządowego paktu fiskalnego "przychodzi trochę za późno i jest trochę za słaby". Trzeba iść dalej - przekonywał - zarówno jeśli chodzi o wzmacnianie dyscypliny finansowej, ale też większej solidarności. - Solidarność to nic innego niż posiadanie takiej zapory przeciwpożarowej (jak określa się fundusz ratunkowy EFSF), byśmy mieli znacznie większe możliwości działania niż dziś - powiedział. Reynders opowiedział się też za wzmocnieniem interwencyjnej roli Europejskiego Banku Centralnego.

Minister wyraził żal, że projekt nie idzie dalej, jeśli chodzi o kompetencje Komisji Europejskiej: np. by komisarz ds. walutowych i gospodarczych miał taką władzę jak komisarz ds. konkurencji, który może blokować fuzje duży firm. - Czemu nie dać komisarzowi odpowiedzialnemu za politykę walutową tak dużych kompetencji, jeśli jakiś kraj nie respektuje swych zobowiązań budżetowych? - powiedział.

Wcześniej źródła dyplomatyczne nieoficjalnie informowały, że Belgia obok Francji i Estonii jest najbardziej przeciwna polskiemu postulatowi, by kraje spoza euro uczestniczyły w szczytach euro (na poziomie przywódców) i posiedzeniach eurogrupy (na posiedzeniach ministrów finansów) jako obserwatorzy.

Nie chcą nas tam nawet jako obserwatorów

Ostatni projekt międzyrządowego paktu fiskalnego zakłada m.in., że Polska, ani inne kraje spoza strefy euro nie będą brały udziału w szczytach eurolandu, nawet jeśli podpiszą nowy traktat. Ze spotkań eurolandu - zgodnie z zapisami projektu - wykluczony został też przewodniczący PE. Takie szczyty - zakłada projekt - mają się odbywać przynajmniej dwa razy w roku. "Istnieje niebezpieczeństwo, że ta umowa będzie prowadziła do jakiejś dezintegracji UE i metody wspólnotowej" - mówiły źródła dyplomatyczne.

Polski postulat (na ostatnim posiedzeniu grupy roboczej ekspertów narodowych w sprawie traktatu 12 stycznia) poparł przedstawiciel Komisji Europejskiej jak i europosłowie - wynika z wewnętrznego dokumentu sporządzonego po spotkaniu, jaki uzyskała PAP. Natomiast przewodniczący grupy roboczej przypomniał, że o tym, że szczyty euro będą się odbywać dwa razy w roku, zdecydowano już na szczycie w październiku.

Wobec braku porozumienia w tej kwestii, sprawa, jak miał powiedzieć przewodniczący grupy, "powinna być przedyskutowana na poziomie politycznym", czyli na szczycie 30 stycznia. Polska będzie mogła wówczas próbować przekonywać inne kraje do poparcia swego stanowiska.

zew, PAP