"Chce sponiewierać osoby bez pracy"
Pomysł prezydenta został przyjęty z oburzeniem przez lewicową i centrową opozycję. Szefowa głównej siły opozycji, Partii Socjalistycznej, Martine Aubry zarzuciła Sarkozy'emu, że prowadzi "kampanię przeciw kozłom ofiarnym", wybierając do tego osoby będące w najgorszej sytuacji.
- Gdy każdego dnia jest tysiąc nowych bezrobotnych, w sumie - o milion więcej w ciągu pięciu lat (od początku mandatu obecnego prezydenta - red.), pan Sarkozy tłumaczy, że jeśli bezrobotni nie mają pracy, to z własnej winy. Po pierwszym pięcioleciu, które stworzyło niesprawiedliwość i bezrobocie, on kandyduje na drugą kadencję, żeby całkiem sponiewierać osoby bez pracy - oburzała się Aubry w artykule w dzienniku "Liberation".
Demokrata a nie chce referendum
Kandydat centrowej partii MoDem (Ruch Demokratyczny) Francois Bayrou nazwał ideę referendum w kwestii zasiłków dla bezrobotnych "niebezpieczną". W jego przekonaniu Sarkozy tym pomysłem dzieli Francuzów zamiast łączyć i "czyni z bezrobotnych wrogów publicznych".
Kandydatka Zielonych na prezydenta Eva Joly określiła inicjatywę Sarkozy'ego jako "skandaliczną". Według niej, choć na ogół idea referendum może być użyteczna, w tym wypadku jest wyrazem "populizmu" szefa państwa. - Referendum, w którym chce się pokazać bezrobotnych jako próżniaków, jest czymś szalenie oburzającym - oceniła Joly.
Według sondażu TNS Sofres/Mediaprism, 63 proc. Francuzów popiera pomysł Sarkozy'ego aby zmuszać bezrobotnych do przyjmowania pierwszej oferty pracy, do której wykonywania mają kwalifikacje. 29 proc. sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu.
Francja, kraj bezrobocia
Liczba Francuzów nie mających pracy jest najwyższa od 12 lat i wynosi - według danych ze stycznia - blisko 2,9 mln. Stopa bezrobocia zbliża się do 10 proc. Niechętne Sarkozy'emu tytuły prasowe przypominają nie bez satysfakcji, że przed poprzednimi wyborami prezydenckimi w 2007 roku obiecywał on, że pod koniec jego obecnej kadencji stopa bezrobocia nie przewyższy 5 procent. Bardziej przychylni szefowi państwa komentatorzy bronią go, twierdząc, że nie mógł przewidzieć nadejścia ogólnoświatowej recesji i kryzysu zadłużenia w strefie euro.
zew, PAP