Unia prosiła, firmy nie posłuchały. W zarządach dyskryminują kobiety?

Unia prosiła, firmy nie posłuchały. W zarządach dyskryminują kobiety?

Dodano:   /  Zmieniono: 
W UE tylko jeden na siedmiu członków zarządów firm notowanych na giełdach jest kobietą (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Ubiegłoroczny apel komisarz UE Viviane Reding do biznesu o dobrowolne zwiększenie liczby kobiet w zarządach nie dał efektu. W Polsce stanowią one 11,8 proc. członków zarządów, w UE średnio 13,7 proc. KE zaczyna publiczne konsultacje w sprawie środków prawnych.
- Rok temu prosiłam firmy, by dobrowolnie zwiększyły obecność kobiet w zarządach. Żałuję, że pomimo tego samoregulacja nie  przynosi satysfakcjonujących rezultatów - oświadczyła Reding, która jest wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej, a jako komisarz odpowiada za prawa podstawowe i sprawiedliwość.

Na stanowiskach kierowniczych panuje dyskryminacja

W UE tylko jeden na siedmiu członków zarządów firm notowanych na  giełdach jest kobietą - 13,7 proc. To bardzo mały wzrost w porównaniu z  2010 roku, kiedy kobiety stanowiły 11,8 proc. Raport KE ocenia, że w tym tempie zajęłoby aż 40 lat, by osiągnąć znaczącą poprawę w równowadze kobiet i mężczyzn w firmach, a kobiety stanowiły przynajmniej 40 proc.

Na ponad połowę nieznacznego wzrostu o 1,9 punktu procentowego zatrudnienia kobiet w zarządach w UE, wpłynęła sytuacja we Francji. To  efekt wprowadzonego tam w 2011 roku narodowego prawa dotyczącego równowagi płci. Udział kobiet w zarządach w tym kraju wzrósł z 12,3 proc. do 22,3 proc. od 2010 do 2012 roku. W kilku krajach natomiast udział ten zmalał - np. na Węgrzech z 13,6 proc. do 5,3 proc., a w  Rumunii z 21,3 proc. do 10,3 proc. W Polsce wzrost był minimalny z 11,6 proc. w 2010 roku do 11,8 proc. w 2012. Zmalała też z 3,4 proc. w 2010 roku do 3,2 proc. w 2012 roku liczba kobiet-prezesów zarządów firm.

Unia wymusi zatrudnianie kobiet?

KE rok temu wezwała firmy do podpisania tzw. zobowiązania dla Europy o  kobietach w zarządach, w którym największe koncerny miały obiecać zastępowanie odchodzących mężczyzn z zarządów i rad nadzorczych wykwalifikowanymi kobietami. Cele wyznaczone firmom to 30 proc. kobiet w  zarządach do 2015 i 40 proc. do 2020 roku. Po roku okazało się, że  tylko 24 firmy podpisały deklarację. Dlatego KE ogłosiła, że rozpoczyna tzw. konsultacje publiczne, które potrwają do 28 maja, w sprawie wprowadzenia na unijnym poziomie ewentualnych prawnych środków, by zmierzyć się z problemem braku kobiet w zarządach.

Teraz poszczególne kraje różnie podchodzą do tego problemu. Belgia, Francja, Włochy, Holandia i Hiszpania mają lub właśnie wprowadzają legislację w sprawie kwot w zarządach. Dania, Finlandia, Grecja, Austria czy Słowenia wprowadziły zasady dotyczące równowagi płci w zarządach firm państwowych.

- Osobiście nie jestem zwolenniczką wprowadzania kwot. Jednakże podobają mi się rezultaty, które przynoszą. Ponadto, biznes działający ponad granicami w wewnętrznym rynku unijnym może napotkać na  zobowiązania do przestrzegania różnych narodowych praw dotyczących równowagi płci. Dlatego KE powinna zająć się tą sytuacją - uważa komisarz Reding. Do publicznych konsultacji, czyli przysyłania opinii na temat tego, jak najlepiej sprostać problemowi równowagi płci w zarządach, Reding zaprosiła przedstawicieli publicznego i prywatnego biznesu, partnerów społecznych, organizacje pozarządowe oraz obywateli.

Europejczycy chcą równouprawnienia

Aż 75 proc. obywateli państw UE, jak wynika z sondażu Eurobarometru, popiera wprowadzenie legislacji, by zapewnić równowagę płci w zarządach firm. A 49 proc. ankietowanych stwierdziło, że kary finansowe byłyby najlepszym sposobem, by wymusić odpowiednie mechanizmy. W krajach UE są ogromne różnice pod względem zatrudnienia kobiet wśród członków zarządów dużych firm. Najlepsze wyniki ma Finlandia (27 proc. kobiet) i Łotwa (26 proc.). Najgorsze Malta (3 proc.) i Cypr (4 proc.).

ja, PAP