Kwoty płciowe będą decydowały o składach zarządów? "To śmieszne"

Kwoty płciowe będą decydowały o składach zarządów? "To śmieszne"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz chce kwot (fot. PAP/Radek Pietruszka) 
- Kolejna próba biurokratycznego regulowania życia, rzecz wręcz śmieszna - tak pracodawcy krytykują pomysł rządu na temat wprowadzenia ustawowego obowiązku zmuszającego firmy państwowe czy urzędy do zatrudnienia kobiet na stanowiskach menedżerskich.
Pomysł ustawowego ograniczenia konkurencji i wprowadzenie obowiązku zatrudniania ze względu na płeć pochodzi od pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz.

- Te kwoty nie muszą być twardo zapisane w ustawie, te kwoty mogą być zapisane w standardach zarządzania spółkami czy urzędami. Docelowo możemy myśleć o osiągnięciu 30 proc. udziału kobiet w zarządach. Absolutnie musimy podjąć takie działania, aby kobiety się w tych zarządach znalazły - oświadczyła pełnomocnik rządu. Przepisy Kozłowskiej-Rajewicz miałyby obowiązywać w firmach państwowych, spółkach giełdowych i urzędach

"To wręcz śmieszne"

- Zapisy ustawowe są pomysłami kompletnie wyrwanymi z rzeczywistości i  są kolejną próbą biurokratycznego regulowania życia. W kodeksie dobrych praktyk przedsiębiorstw powinno być zapisane, że w zarządach reprezentacja kobiet ma być adekwatna do profilu firmy - skomentował ekspert BCC Wojciech Warski. Dodał, że zupełnie inna sytuacja kadrowa może być w zarządach dużych korporacji, a zupełnie inna w firmach średniej wielkości. - Zapisywanie jakiś procentów, czy to będzie 10, 30 czy 50 proc., jest rzeczą niewłaściwą. A już na pewno rzeczą wręcz śmieszną w dzisiejszej rzeczywistości gospodarczej jest próba podniesienia tego do rangi ustawowej - podkreślił.

Jak mówił ekspert, mniejsza liczba kobiet w zarządach wynika z ich drogi zawodowej, która w naturalny sposób jest obciążona macierzyństwem. - W  związku z tym w stosunku do karier męskich jest relatywnie opóźniona. A  ponieważ w większości przypadków dopiero po 40. lub 50. roku życia dochodzi się do stanowisk w zarządach, w związku z tym proporcjonalnie mniej kobiet ma szansę ubiegać się o takie stanowiska - podkreślił.

Lepiej stworzyć warunki do opieki nad dziećmi

W opinii Mieczysława Bąka z Krajowej Izby Gospodarczej, zamiast sztywnych regulacji powinno się wprowadzić zmiany ułatwiające kobietom robienie kariery zawodowej. - Lepsza jest samoregulacja i lepsze jest stwarzanie warunków, które umożliwią karierę kobietom, czyli przede wszystkim możliwość godzenia pracy z obowiązkami domowymi, z macierzyństwem. A więc stworzenie lepszych warunków do opieki nad dziećmi, lepszego dostępu do opieki przedszkolnej - to jest w naszym przypadku taka bariera, która bardzo utrudnia karierę zawodową kobiet - powiedział Bąk. Podkreślił również, że wprowadzenie tego rodzaju sztywnych ram mogłoby się przyczynić do  zatrudniania kobiet tylko ze względu na regulacje, nie zaś ze względu na  ich lepsze kompetencje w porównaniu do pozostałych kandydatów.

"To jest bardzo niebezpieczne"

Ekspertka Pracodawców RP Monika Gładoch powiedziała, że jest przeciwna instrumentalnemu traktowaniu prawa. - To jest bardzo niebezpieczne, dlatego że jeżeli coś tak poważnego się przeprowadza, to  najpierw trzeba być do tego przygotowanym - powiedziała. Jej zdaniem, najpierw należałoby ustalić stan kadrowy we wszystkich urzędach i spółkach Skarbu Państwa, a następnie sprawdzić, czy  osiągnięcie 30-proc. udziału pań w zarządach jest realne.

Gładoch zwróciła również uwagę na fakt, że nie wszystkie kobiety mogą zasiadać w  kierownictwie urzędów i spółek. - Czy rzeczywiście kobiety, zatrudnione na niższych stanowiskach marzą o stanowiskach menedżerów? To jest pytanie kluczowe do kobiet. Bo to, że być może kilka osób o tym marzy nie znaczy, że jest taka tendencja - podkreśliła.

zew, PAP